Harry

niedziela, 7 października 2012

Imagine z Harry'm

http://www.youtube.com/watch?v=Dur0-UTRsTU

Włącz


Czułaś jego zapach, jego obecność. Był tam. Wierzyłaś w to całym serce. Nareszcie przyszedł. Jego ręce bawiły się twoimi włosami. Uwielbiał to robić. Byliście razem. Nareszcie razem. Uczucie tęsknoty i bólu zanikło. Czułaś tylko i wyłącznie szczęście. Nie poczułaś nawet kiedy ukochany przestał bawić się twoimi końcówkami. Wstałaś a on od razu spojrzał w twoje błękitne jak ocean oczy i po raz kolejny powiedział jak bardzo Cię kocha. Jak bardzo tęskni gdy nie może Cię zobaczyć. Spadła na ciebie fala przyjemnego ciepła i emocji tak pięknych jak…
Właśnie… Nie da się tu dać porównania do szczęścia które Cię wtedy oblewało. Uśmiechnęłaś się i rozejrzałaś po pięknym ogrodzie. Wzrok błądził po bezchmurnym niebie, po trawie bardziej zielonej niż dotychczas. Do twoich włosów włożył malutką stokrotkę. Przygryzając lekko wargę. Szatyn sięgnął po twoją dłoń a ty przymknęłaś oczy. Czekałaś na to aby poczuć jego dotyk. Tak długo go nie czułaś. To uczucie pustki w tamtej chwili było Ci nieznane. Przez dłuższy czas nic nie czułaś. Podniosłaś powieki i zobaczyłaś że jego blade ręce są na twojej dłoni. Choć nic nie czułaś.
- Harry co…
- [T.I] czemu nie dasz dopuścić do siebie tej myśli ?
Spytał a ty nadal siedziałaś wpatrując się w jego zielone tęczówki.
- Nie rozumiem…
Powiedziałaś w końcu a on westchnął tak głośno… Tak jakby był już tym wszystkim zmęczony.
- [T.I] od ilu jesteśmy razem ?
- Od 2 lat Harry
Uśmiechnęłaś się szeroko ,ale on się nie uśmiechał.
- Błąd
- Jak to ?
Odpowiedziałaś szybko, cały czas patrząc na niego.
- Byliśmy już nie jesteśmy
Powiedział i wstał. W twoich oczach pojawiło się może łez.
- Harry jak to ?!
Wstałaś i złapałaś z jego rękę.
- Skarbie pogódź się z tym że nie żyję już od roku...
Powiedział ze spokojem w głosie. A ty puściłaś jego rękę i zakrywając usta dłońmi kręciłaś głową z niedowierzaniem.
- Kocham Cię słońce
Uśmiechnął się a na swoim ramieniu poczułaś czyjś dotyk.
Otworzyłaś oczy. Były przepełnione strachem. Przed sobą zobaczyłaś zmartwionego Liam’a.
- Choć [T.I] za długo już tu siedzisz.
Wziął twoją rękę a ty rozejrzałaś się dokoła.
Było ponuro na niebie pełno deszczowych chmur a trawa było smętno zielona. Spojrzałaś w duł i zobaczyłaś napis :”Harry Styles […] „Na zawsze pozostanie w naszych sercach jako uśmiechnięty zakochany 18 latek - przyjaciele i rodzina”
_________________________________________________________
nie za długi ,ale spoko. Chcieliście Hazze macie Hazze :).
Teraz chce mieć nie co czasu na szkołę i moje inne blogi . Więc piszcie z kim następny.
15 kom - next. 
Sylviaa 

niedziela, 9 września 2012

Imagine z Louis'em







Minął już tydzień od poważnej operacji Louis’a Tomlinsona. Twojego idola. Właśnie idola. Nie jest twoim bratem, chłopakiem, mężem czy przyjacielem, ale idolem. Kimś najważniejszym na świecie. Kimś bez którego twoje życie było by niczym.
Dokładnie 7 dni temu Louis miał bardzo ważną operację prawej komory serca. Lekarze wyjawili tylko że jego organizm miał inaczej zareagować na podane leki. Miał obudzić się tydzień temu. Najgorszy czas w twoim życiu.
Chodzisz do Londyńskiej szkoły w której strasznie hejtują One Direction.
Dla ciebie to nie są tylko ładne buzie… są kimś więcej. Nigdy nie zapomnisz pierwszego koncertu. Kolorowe światła i zaczynające koncert nuty „What Makes You Beautiful
A po wspaniałym koncercie podpisywanie płyt. I jego niezapomniany uśmiech po twoich słowach:” Niektórzy uważają że Eleanor jest fałszywa, ale ja Ci ufam Lou mam nadzieję że jesteś z nią szczęśliwy bo widząc twój uśmiech ja się uśmiecham”
Pamiętasz ?
Spojrzałaś na niego a on miał łzy w oczach. Uśmiechnął się leciutko i pozwolił słonym kropelkom spłynąć po policzkach. Mocno Cię przytulił i powiedział : „Tak bardzo Ci dziękuję”.
A teraz .?
Lou walczy o życie a ty nic nie możesz zrobić. Nikt nic nie może. I to okropne uczucie…
Widząc tysiące hejtów na nastu portalach. Poczułaś ukucie w sercu. Jakbyś go zawiodła. Jakbyś pozwoliła krzywdzić osobę którą bardzo kocha.
Nie zastanawiając się pojechałaś pod największy szpital w Londynie. Szpital im. Św. Tomasza. Tam właśnie Louis się znajdował.
Szare schody na których siedziało dziesiątki fanek. Zapłakanych. Kochających fanek. I oczywiście dziesiątki. Dziesiątki reporterów.
Nigdy nie zapomnisz uczucie bezsilności. Tak głębokiego. Usiadłaś pod jednym z drzew i patrzyłaś się w drzwi ogromnego budynku. Modląc się aby ktoś wyszedł i krzyknął dwa krótkie słowa które najbardziej by Cię ucieszyły.
”Obudził się”
Lecz nic takiego nie miało zamiaru nadejść. Nikt nie wychodził. Nikt nie był szczęśliwy. Siedzieliście jeszcze dłuuugi czas…Aż w drzwiach pojawiła Eleanor… nie Zayn. Nie Harry. Nie Liam i nie Niall. Tylko Eleanor. 
Miała strasznie spuchnięte oczy.
Ucieszyłaś się na jej widok. Niewiadomo czemu. Ucieszyłaś się, ale miałaś wrażanie że ty jedyna.
Ludzie zaczęli gwizdać. Rzucać jakimiś rzeczami. Jakby to ona była winna. Nie zwracali uwagi na to że ona też płacze. Że ona też Cierpi. Że ona też go kocha…Upadła.
Upadła bezsilnie na kolana łapiąc się za włosy i ściskając je.
Zobaczyłaś tysiące fleszy. Okropny widok. Widziałaś już okładkę jutrzejszej gazety… „Eleanor udaje zrozpaczoną aby dostać odszkodowanie za nie udaną operację Louis’a”
Niespodziewanie w drzwiach pojawił się Harry. Tak Harry Styles.
Spojrzał na dziewczynę a w jego oczach pojawiły się kolejne łzy. Łzy bezsilności.
Nigdy … Nigdy nie zapomnisz co wtedy powiedział. Nikt nigdy nie zapomni…
Powiedział prawdę którą bało powiedzieć się tysiące osób.
- „Co ona wam zrobiła ?! Czemu jej nienawidzicie. ?!
Ponieważ uszczęśliwia Louis’a ?!
Ponieważ chce być sobą ?! Ponieważ chce być z nim długo ?! Ponieważ zabrała wam „Larrego ?!” Otóż Larrego nigdy nie było !
Larry to dwójka najlepszych przyjaciół. !
Czemu jej nienawidzicie ?!
Nie jesteście prawdziwymi directioners jeśli nie widzicie że on jest szczęśliwy !
Po co rozsyłacie plotki na jej temat !
Po co ?! Da wam to satysfakcje ?!
Łzy Louis’a dają wam ją ?!
Tak właśnie Louis płacze gdy czyta co sądzicie na jej temat !
Nawet nie wiecie jakie to uczucie gdy fani których kochamy całym sercem wbijają nam nóż w plecy”
I wtedy głos mu się załamał. Wszyscy patrzyli na siebie i nie wiedzieli co powiedzieć. Ze łzami w oczach wstałam i podeszłaś do Harrego który zakrył twarz dłońmi. Przytuliłaś go i powiedziałaś „ Przepraszam za directioners z całego świata”
Odwzajemnił uścisk a ty oddaliłaś się i przez łzy uśmiechnęłaś.

Dwa tygodnie później Louis obudził się. Wiele osób chciało wejść do szpitala żadnej się nie udało.
Tobie też zresztą nie ,ale po nie udanej akcji spacerowałaś po szpitalnym ogrodzie. Ku twojemu zdziwieniu Zaczepiła Cię Eleanor i przytuliła mocno. Szepcząc Ci do ucha :” Jesteś prawdziwą directioners… prawdziwą”
Spojrzała na ciebie i uśmiechnęła się. Spojrzała na siedzącego obok Louis’a (wózek inwalidzki)
On też się uśmiechnął i wystawił ręce aby Cię przytulić.
”Wiedziałem… zawsze jedna osoba idzie pod prąd zawsze jedna osoba jest wyjątkowa. Dziękuję” 

____________________________
Sylviaa
Ma być smutny... czy wyszło nie wiem ,ale jest to coś innego... mam nadzieję że przypadnie wam do gustu xx
po 6 kom następny ? 

wtorek, 28 sierpnia 2012

Imagine z Zayn'em

- Proszę Cię !
Zaczęłaś chodzić za chłopakiem po całym domu a on nadal mówił "nie".

Skierowałaś się za nim w stronę salonu. Usiadł na kanapie i wpatrywał się w telewizor.
- Zayn zrozum to nie takie proste !

- jest proste 
prychnął pod nosem. A ty stanęłaś przed nim już wkurzona i kontynuowałaś.
- Jeśli myślisz że zostawienie Ciebie tutaj jest dla mnie łatwe to się grubo mylisz.
Skrzyżowałaś ręce na piersi a on tylko spojrzał na ciebie i prychnął.
- pierdolony bachor !
krzyknęłaś i wróciłaś do waszej sypialni. Na łóżku leżała już walizka a w niej parę bluzek i sukienek. Kolejno zaczęłaś wkładać rzeczy do torby. 
- a gdzie szorty z flagą ?...
Mówiłaś sobie pod nosem gdy poczułaś na swojej szyi czyjś oddech. Było więcej niż wiadomo że to Zayn. 
- Nawed 1 dzień dłużej ?
- wiesz że to nie ode mnie zależy...
powiedziałaś odwracając się do niego. 
- Będę tęsknił ...
- Ja też, bardzo. Wiem ze Paryż jest daleko ,ale sam dobrze wiesz jak marzyłam o tej szkole. 
Powiedziałaś uśmiechając się na samą myśl. Złapałaś jego policzki i musnęłaś leciutko jego usta. 
- Będę do ciebie dzwonił co dziennie ...
uśmiechnął się łobuzersko i zaplątał ręce w okuł twoich bioder. Zaczęłaś się tylko śmiać. 
Koło 6 wstałaś i zobaczyłaś że twojego chłopaka nie ma w łóżku. Nie zdziwiło Cię to pewnie wyszedł na papierosa - myślałaś. Wstałaś wzięłaś szybki prysznic później się ubrałaś. 
Będąc w kuchni zobaczyłaś że brunet stoi z kawą w ręce. Podał ci ją i dał buziaka w czoło. 
-Ty tak wcześnie .? Ledwo wywlec Cię z łóżka o 13...
Zamoczyłaś usta w cieczy i patrzyłaś na chłopaka który się zaśmiał.
- Musiałem Cię pożegnać.
Uśmiechnęliście się do siebie po czym Malik odwiózł Cię na lotnisko i czule pożegnał. Uroniłaś kilka łez i poszłaś na odprawę. 

Byłaś w Paryżu od 5 dni. Każdy dzień zaczynał się tak samo o 6:25 dzwonił do ciebie Zayn i budził Cię do szkoły potem wieczorem dzwonił na skype i rozmawialiście jak wam minął dzień, ale dziś ?.
Było inaczej. Nie zadzwonił rano a ni wieczorem. Nie odpierał od ciebie telefonów. Zaczęłaś się martwić i jeszcze ten sms od niego : przepraszam ze nie odpieram w samolocie nie mogę rozmawiać. xx.
Jakim kurwa samolocie ?.
Następne dni minęły Ci dziwnie Zayn nie pisał. Nie zdzwonił. Nie kontaktował się. 
Siedziałaś właśnie na zajęciach i wgl. nie mogłaś się skupić. 
- Panno [T.I] ! Nie uważa panienka wgl. !
Wstałaś i powiedziałaś ciche "przepraszam już to się nie powtórzy" 
Usiałaś i usłyszałaś znajome:"Vas Hapenin?!"
Wzięła byś to za przesłyszenie gdyby nie głos nauczyciela : Co się do jasnej anielki dzieje ?!

Poczułaś na swojej dłoni dotyk i po chwili pociągniecie spojrzałaś w górę i zobaczyłaś Malik'a.
- przepraszam słonko ,ale musiałem do ciebie przylecieć...
_________________________________________________
Sylvia

Odnoszę mocne wrażenie że jakoś przestaliście mnie lubić...
zapraszam na mojego nowego bloga :
http://nfjkurhuth.blogspot.com/

piątek, 24 sierpnia 2012

Imagine z Liam'em




Każdy z nas zna to okropne uczucie straty kogoś ważnego prawda .? Ale co będzie jeśli ta osoba tak bardzo nie chciała od ciebie odejść .?
Do twojego serca wchodzą wyrzuty sumienia myśli że mogłaś coś zrobić. Chociaż każdy tłumaczy że nikt nic nie mógł zrobić, ale ty nie chcesz ich słuchać.
To uczucie że nie nacieszyliście się sobą. Że już nigdy razem nie będziecie że musicie być oddzielnie. Między niebem a ziemią.
Chociaż ponoć jeśli dusza tak bardzo nie chce odejść jeśli jej serce zostało przy drugiej osobie staje się jej aniołem stróżem jest z nią wszędzie. Zasypia przy niej i budzi się przy niej, lecz ta straszna świadomość że ukochana nie usłyszy gdy mówi do niej dwa piękne słowa. Nie czuję jego dotyku. Jego zapachu. Jego…
Oby dwoje umierają od środka. Ona z tęsknoty on z bezsilności. Czasem miłość jest tak wielka że potrafi oszukać wszystko i wszystkich. Czasem śmierć przychodzi szybko czasem daje drugą szansę, ale nikt nie może z tym nic zrobić.

29 sierpnia 1993 - 17 stycznia 2015. Data śmierci Liam’a Payn’a. Twojego narzeczonego. Dokładnie 24 grudnia 2015 został przewieziony do szpitala im św. Tomasza. Nikt z was nie wiedziało co się dzieje. Liam po prostu osunął się po szklanych drzwiach od balkonu przy których stała choinka. Święta spędzaliście z rodziną Payne.
Pamiętasz jakby było wczoraj. W czerwonej sukience i takiego samego koloru szpilkach, wbiegasz na korytarz ogromnego szpitala. Kolejne łzy spływały dość szybko. Makijaż spływał razem z nimi zostawiając brązowe smugi na czerwonych od zimna policzkach. Ledwo łapiąc oddech pytasz się recepcji co dzieje się z chłopakiem przywiezionym przed chwilą. Kobieta mówi że jest pod kroplówką i leży w zamkniętej Sali nr 8. Czym prędzej biegniesz przed siebie widząc nr. 3 później 4,5,6,7 aż w końcu 8. Stajesz i wpatrujesz się w szybę dusisz się własnymi łzami widząc jak szybko podpinają bruneta w jakieś kabelki. Walnęłaś raz pięściami w szybę i krzyknęłaś : Nie !.
Potem odwróciłaś się plecami i osunęłaś się po szybie i po ścianie. Lekarze chciali Cię wziąć do domu ,ale jedna z pacjentek zaczęła prosić żeby Cię nie zabierali. Zgodzili po dłuższym czasie się a ty pod kuliłaś nogi i siedziałaś tak aż do rana. Obserwowałaś lekarzy na nocnym dyżurze pielęgniarki – wszystkich.
Rano jedna z pielęgniarek ukucnęła koło ciebie podając ci kawę.
- Dziękuję
Uśmiechnęłaś się i zanurzyłaś usta w cieczy.
-Chłopak ?
- Narzeczony
Odpowiedziałaś szybko i pociągnęłaś nosem.
- W pokoju pielęgniarek jest łóżko…
Zaczęła ,ale szybko jej przerwałaś.
- Dziękuję ,ale nie muszę zostać przy nim jeśli nie mogę być w środku będę tu.
Uśmiechnęłaś się patrząc cały czas w brązową kawę z mlekiem.
- Potrzebuję mnie …
Dodałaś po chwili a pielęgniarka uśmiechnęła się. Wstała i zajrzała przez szybkę „ w normie” powiedziała do ciebie. To chyba miało Cię ucieszyć.
Uśmiechnęła się i poszła w drugą stronę.
Koło 14 w głównych drzwiach zobaczyłaś zdezorientowanego Malik’a . Szybko wstałaś i biegłaś wprost na niego. On widząc Cię Otworzył ręce a ty „wbiłaś” się w jego klatę.
Zaczęłaś płakać a on tylko zaciskał oczy żeby nie leciały łzy.
„Panie Wotson ! Pacjent Payne się budzi !” Słysząc to spojrzeliście na siebie i zaczęliście biec chwile potem byliście w sali Liam’a.
- Nie źle nas wystraszyłeś stary…
Zaczął Zayn a Liam szybko zaczął mówić.
- Co ze mną ?
- Masz 2 guzy w okolicach serca… zostało ci maksymalnie pół roku…

Przychodziłaś co dziennie , co dziennie z uśmiechem na ustach witałaś go. Modliłaś się żeby tam jeszcze leżał. Stan chłopaka pogarszał się z dnia na dzień z godziny na godzinę.

Pamiętasz gdy przyszłaś do niego jak co dzień a on leżał a z oczu leciały mu łzy.
- Skarbie co jest ?
Podbiegłaś do łóżka.
-Zawołam pielęgniarkę !
Powiedziałaś i miałaś wyjść ,ale on złapał Cię za rękę.
- Nie chce Cię zostawiać…
W twoich oczach pojawiły się łzy. Usiadłaś na łóżku i patrzyłaś na niego.
- To nie zostawiaj
- To trudne… nie chce Cię tu zostawiać ,ale powinienem.
- Nie Liam nie mów tak !
- Skarbie proszę ...
Łzy spływały po twoich policzkach jeszcze szybciej. Kiwałaś głową na nie zaciskając usta.
- Proszę…
- Nie zostawiaj mnie Liam dla ciebie wstaję co dzień.
- Nigdy nie zostawię zawsze będę przy tobie
Zaczęłaś kręcić głową przecząco a z twoich oczu poleciały kolejne łzy.
- Zostawisz … nie będzie Cię
- Zawsze będę ! Nigdy nie pozwolę by ktoś Cię skrzywdził !
Zakryłaś wolną ręką usta i przenosząc ją na szyję.
- Proszę nie zostawiaj mnie …
- Nigdy Cię nie zostawię ! Gdy będziesz potrzebowała abym Cię przytulił wyjdę w postaci słońca i utulę Cię ciepłymi promieniami. Gdy będziesz potrzebowała abym złożył na twoich ustach pocałunek zawieje lekko wietrzykiem i ucałuję twoją twarz. A gdy mnie odwiedzisz (grób) będę tam przy tobie. Zawsze będę przy tobie nawed jeśli mi nie pozwolą.
Uśmiechnął się.
- Na zawsze ?
- Na zawsze
Powiedział a ty lekko musnęłaś jego usta.
- Dobranoc skarbie…
Powiedziałaś a z oczu leciały Ci łzy łza za łzą i kolejna i znów.
- Uśmiechnij się do mnie
Pokazał rząd białych ząbków a ty zaczęłaś się śmiać.
- Dobranoc kocham Cię … trzymaj mnie za rękę do końca dobrze ? Boje się …
Pokiwałaś głową a on jeszcze raz musnął twoje usta i powoli zamykał oczy. Wszystko zaczęło pikać jego uśmiech zaczął znikać oczy zamykać. Twoje łzy spływać. Puścił twoją dłoń.
Wstałaś z łóżka i poszłaś na balkon który był „w Sali”. Łzy cały czas spływały.
- Daj znać jak tam jest
Uśmiechnęłaś się a lekki wiaterek otarł twoją twarz.
Zaśmiałaś się i zamknęłaś oczy.
- Mam nadzieję że dotrzymasz obietnicy…
Słońce wyszło z za czarnych chmur i gładziło twoje ciało. Zamknęłaś oczy i usłyszałaś ciche cichuteńkie „obiecałem tak ?” ...

_____________________________________________________
Sylvia
poryczałam się jak to pisałam ,ale wątpię żebyście wy płakali ;).
Hehe....
Oceńcie sami jak wam się podoba następny z kim ? piszcie 
Dajcie tyle kom ile możecie chce znać waszą opinię tego imagina bardzo się nad nim starałam 

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Imagine z Niall'em ♥



Początek pięknej wiosny.  Był to chyba 6 kwietnia. Przechodziłaś przez park jak to ty wielki łakomczuch zobaczywszy budkę z lodami szybko tam podbiegłaś. Słuchając przez słuchawki ulubionego zespołu. Podrygiwałaś leciutko stojąc w kolejce i  nucąc jedną ze zwrotek. Teraz śpiewał twój ulubieniec nie mogłaś się powstrzymać więc zaczęłaś cicho nucić.
Yes i like that
When you smile
Whit yours eyes
Other guys see it
(Everything about you)
Biorąc 2 kulki lodów pistacjowych podśpiewywałaś jeszcze refren i odwracając się wpadłaś na kogoś. Słuchawki wypadły ci z uszu. Ty poleciałaś na chodnik ponieważ uderzenie było dość mocne. A twoje lody obok ciebie.
- O kurde przepraszam ! Takie pyszne lody się zmarnowały
Z miną „WTF” spojrzałaś na chłopaka. Poznałaś po głosie. Widząc jego twarz wstałaś jak oparzona. Otrzepałaś pupę i wyjęłaś z kieszeni telefon spojrzałaś na tapetę i zakryłaś usta dłońmi aby nie wywołać pisku. Telefon oczywiście upadł by na ziemie gdyby nie to ze blondyn złapał go. Spojrzał na tapetę po czym szeroko się uśmiechnął.
- Lubię te zdjęcie
Pokazał rząd ząbków na których widniał aparat. Niemal wyrwałaś chłopakowi telefon i włożyłaś do kieszeni.
- Nawed nie podziękujesz ?
 Spojrzałaś na niego i lekko się uśmiechnęłaś.
- Dziękuję
Powiedziałaś to prawie nie słyszalnie.
- Fanka ?
Czułaś jak na twoich policzkach pojawiają się rumieńce więc pokiwałaś tylko głową na „tak”.
- Jakaś małomówna
Stwierdził i znów się uśmiechnął.
- Nie zawsze spotyka się swojego idola
Odwzajemniłaś uśmiech. Niall wyjął z kieszeni swój telefon.
-Mogę zdjęcie ?
- Ze mną ?!
Zaczęłaś się śmiać a on tylko uśmiechał się na twój widok.
- Masz na sobie czarną bluzeczkę z NIRVANY i fioletowe szorty. Ciężkie czarne buty kolczyka w nosie i w wardze plus czarne włosy. Jesteś wyjątkową fanką.
Uśmiechnął się do ciebie a ty zaczęłaś się śmiać.
- Jeśli nie mówić dziwną.
- No i masz śliczny śmiech
Po raz kolejny się uśmiechnął po tych słowach przestałaś się śmiać. I spojrzałaś w jego błękitne Oczki.
- To mogę ?
Przysunął się wystawiając telefon w górę.
Pokiwałaś głową i zrobiliście sobie zdjęcie.
- A jak masz na imię ?
- Ola …
Powiedziałaś cicho
- Ola ?
Powtórzył ze śmiesznym akcentem. Zaczęłaś się śmiać a on zrobił dokładnie to samo.
- Polskie
- A więc co robisz tu w Londynie ?
I tak zaczęła się wasza znajomość. Od głupiego kupna lodów do związku trwającego już prawie 3 lata. Jesteście znani jako Nola. Polskie directionerki są dumne że Niall jest z polką. Chłopcy w pełni Cię zaakceptowali. Tak samo jak rodzice Niall’a i jego brat. Jednym słowem jesteś najszczęśliwsza na świecie bo jest koło ciebie ktoś kto zrobi dla ciebie wszystko
_________________________________________________________--
Sylvia 
Omomoommomomomom następny z ... ?
po 6 kom :3
Blog o ZIallu : http://ziall-story-sylviaa.blogspot.com/
Blog z opowiadaniem : http://cessie-zayn-story.blogspot.com/

niedziela, 19 sierpnia 2012

Lepiej późno niż później ~part 4~ by Agnes


*Trzy miesiące później*
 Minęły trzy miesiące od ostatniego spotkania z Harrym. Od tamtej pory bardzo zamknęłam się w sobie. Nie odbieram telefonów od Louise, Jamesa, ani nawet mojej matki, która nagle zaczęła się mną interesować, nie wychodzę z domu. Jedyne oznaki życia jakie daję to wejście raz na ruski rok na twittera i napisanie, że żyję. Co wchodzę widzę multum wiadomości pod mym adresem jak się czuję, co robię, gdzie mieszkam i tak dalej. Bardziej dziwi mnie fakt, że Harry nic nie wpisał. Jakby nie żył.
 Zmieniłam się. Nie mam już lśniących, zdrowych włosów, a farbowane na fioletowo jakimiś badziewnymi szamponetkami, jestem jeszcze chudsza niż byłam, piję tylko kawę i raz na jakiś czas zjem kawałek chleba, a mimo to mam pełno energii i gdy patrzę w lustro znów widzę tą szczęśliwą nastolatkę sprzed roku z jednym istotnym szczegółem. Teraz nie jestem szczęśliwa.
 Budzę się koło dwunastej czyli tak jak zawsze, nie spodziewając się czegoś wyjątkowego, bo czego? Miliard wiadomości i nieodebranych połączeń od Louise i Jamesa co było już rutyną. Przeczytałam tylko jednego sms’a od Louise. Że będą mieli drugą córkę. Jednak nie chciałam odpisywać. Było to jakiś miesiąc temu. Zaczynam rzygać szczęściem siostry, która zawsze była jedynym wiążącym z jakimikolwiek nadziejami dzieckiem.
 Idę do kuchni zaparzyć sobie kawy i słyszę dzwonek do drzwi. Dziwi mnie to, gdyż od trzech miesięcy nikt do mnie nie przyszedł. Staram się udawać, że mnie nie ma, jednak wiem, że ściany w bloku są dość cienkie i słychać wiele, chociażby odgłos gotującej się wody. Dzwonienie nie ustaje. W końcu decyduję się na podejście do drzwi. Zerkam przez wizjer i o mało co nie dostaję zawału. Szybko szukam kluczy i otwieram drzwi. Wpuszczam znajomego do mieszkania, nie kryjąc przy tym zdziwionego wyrazu twarzy.
 - Louis? Co ty do jasnej dupy tutaj robisz? – pytam się zdezorientowana.
 - [T.I.]? Co ty masz za syf? – rozgląda się po mieszkaniu – I jak do jasnej dupy TY WYGLĄDASZ?! – krzyczy.
 - Normalnie. Czego chcesz?
 - Przebieraj się i jedziemy do mnie.
 - Ale…
 - Żadnego ‘ale’. JUŻ!
 Patrzę jeszcze chwilę na niego przerażona, po czym pędzę do pokoju i wygrzebuję jakąś niebieską szeroką bluzkę, pierwsze lepsze dżinsy, bluzę i cienką kurtkę gdyż za oknem deszcz i idę do łazienki by związać włosy. Po dosłownie pięciu minutach jestem gotowa. Louis chwyta mnie za nadgarstek i szybko wyprowadza z mieszkania, po czym sadza mnie na miejscu dla pasażera. Widzę na jego twarzy rysujące się zdenerwowanie. Chcę coś powiedzieć jednak nie mogę. Boję się odezwać. Nagle Louis gwałtownie hamuje i zatrzymuje auto.
 - Kurwa – syczy pod nosem.
 - Louis… - zaczynam nieśmiało. Od razu kieruje na mnie swój wzrok, jednak nie jest on przesycony nienawiścią, a troską. – Louis, skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? Przecież nikomu nic nie mówiłam, nikt mnie nie widział…
 - Koleś o imieniu Keny mieszkający w mieszkaniu naprzeciwko ciebie to mój znajomy z podstawówki. Widział jak wprowadzasz się do mieszkania, jednak nie dzwonił póki nie zaczął się martwić, czyli wczoraj. Mówił, że całe trzy miesiące nie wychodzisz z domu, siedzisz zamknięta w czterech ścianach i tylko parzysz sobie kawę. Stąd wiem od niego to wszystko.
 - Okej. Niech będzie. Ale po co po mnie przyjechałeś?
 - Martwiliśmy się wszyscy o ciebie. Myśleliśmy, że sobie coś zrobiłaś, jednak co jakiś czas był wpis na tt od ciebie, co dawało nam nadzieję. Poza tym, trzeba cię odpicować. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Danielle i Perrie zabierają cię dzisiaj na zakupy. I do fryzjera – patrzy no moje włosy – i do kosmetyczki.
 Uśmiecham się do niego i resztę czasu w samochodzie spędzamy w milczeniu. Nie przeszkadza mi ono, gdyż przez ostatnie trzy miesiące siedziałam w ciszy, więc każdy szum samochodu przejeżdżającego obok nas przyprawiał mnie ból głowy. Na szczęście jesteśmy już na miejscu. Wysiadamy z samochodu i od razu widzę Danielle i Perrie, które rzucają mi się na szyję. Przytulam je i w myślach karcę się jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu w jakim jestem. Z drugiej strony, myślę, po co mi sukienki, szpilki, ładny wygląd, makijaż, jak nie mam dla kogo tak wyglądać? Wraz z Harrym odeszło ze mnie życie, wpompowane niczym powietrze z materaca.
 - Wyglądasz… - zaczyna Danielle
 - Okropnie! – dokańcza za nią Perrie i zaraz obrywa w ramię z łokcia – Auć!
 - Zamknij się – syczy Dan.
 - Ale ona ma rację – uśmiecham się blado – Wyglądam jakby mnie wyjęli z domu opieki społecznej, plus elementy żula, dodatkowo jakbym była trupem. Tak, wyglądam okropnie.
 - Zaraz to zmienimy. Zakładaj to.
 Danielle podała mi bluzkę z krótkim rękawem w pastelowo-kremowym kolorze, do tego miętowe rurki i kremowe vansy. Spoglądam na nie zdziwionym wzrokiem, a w odpowiedzi dostaję uśmiechy na ich twarzach i mocne pchnięcie w kierunku domu. Odwracam się do Louisa, lecz on tylko unosi ramiona w górę, w geście niezrozumienia o co im chodzi, jednak po jego twarzy widzę, że zna cały plan działania. Niech was szlag trafi, myślę.
 Wchodzę do domu, w którym chłopcy mieszają na czas koncertów w Londynie. Dodatkowo ten dom traktowany jest jako coś w rodzaju działki. Pikniki, wspólne nocowanie, imprezy i inne pierdoły. Dziewczyny pchają mnie w stronę łazienki, więc chłopcom, którzy mnie zobaczą rzucam tylko przelotne, błagalne spojrzenie, by mnie stąd zabrali. Na ich twarzach widzę uśmiech, więc od razu wytykam im język i wchodzę do łazienki. Dziewczyny sadzają mnie na taborecie i patrzą prosto w twarz. Czuję, jakby ich wzrok przeszywał całe moje ciało, duszę.
 - Tak… Dan, ty zrobisz coś z jej włosami, a ja ją umaluję.
 Danielle kiwa głową i z szafki wyjmuje prostownicę, suszarkę, odżywkę, szampon i spray do włosów. Uśmiecha się do mnie, a jej wzrok mówi ‘zrobimy małą renowację.
 Poddaję się im i pozwalam robić ze mną co chcą. Danielle myje mi włosy szamponem jabłkowym, po chwili spłukuje pianą i smaruje odżywką. Wycieram włosy w ręcznik i z powrotem siadam na krześle. Danielle chwyta moje włosy i zaczyna je suszyć. Po chwili są lekko wilgotne, więc zaczyna bawić się prostownicą. Z początku myślę, że ma zamiar mocno mi je wyprostować, jednak widzę, że zaczyna kręcić mi loki. Próbuję protestować, jednak wiem, że to na marne i z rękami skrzyżowanymi na piersi czekam aż Danielle skończy katorgę z moimi włosami. Nie mogę odpocząć nawet chwilę po skończeniu babrania się z moimi lekko fioletowymi włosami, gdy Perrie zabiera się za malowanie mnie. Zerka na ubrania, na mnie, na fryzurę, znów na mnie, na ubrania i tak przez jakieś trzy minuty. W końcu bierze tusz i smaruje nim moje rzęsy, po chwili używa miętowego cienia i szminki w kolorze jasnego różu. Próbuję się odwrócić do lustra jednak dziewczyny kiwają na mnie palcem i wciskają w ubrania, które dostałam od Danielle.
 Dziewczyny wyprowadzają mnie z łazienki i prowadzą do kuchni. Nie wiem jak wyglądam, gdyż nie widziałam się w lustrze, jednak wnioskuję, że dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty, ponieważ Liam, Zayn i Niall wpatrywali się we mnie jak w obrazek.
 - Wow. Dziewczyny odwaliłyście kawał dobrej roboty – chwali je Liam.
 - No.. [T.I.] gdyby nie to, że jesteś moją przyjaciółką, umówiłbym się z tobą – mówi Niall, na co rumienie się.
 - Koniec pogaduszek zabieramy tę kobietę na zakupy. Przez najbliżej pięć godzin jesteśmy niedostępnie, ciao! – rzuca Perrie i wyprowadza mnie do samochodu.
 Po kilkunastu minutach jesteśmy w centrum. Dziewczyny prowadzą mnie do przeróżnych sklepów i wybierają mi ubrania. Przy okazji sobie też. W jednym zakupiły pół stoiska z biżuterią, w innym z dziesięć sukienek, w jeszcze innym milion pięćset, sto dziewięćset par butów, a ja nie wiem co robić. Siedzę w przymierzalni i czekam, aż któraś z nich poda mi jakąś sukienkę. W samochodzie dowiedziałam się, że wieczorem będzie impreza i że muszę na niej być. A żeby na niej być muszę jakoś wyglądać. W końcu Dan przyniosła mi śliczną miętową sukienkę.  Muszę przyznać zakochałam się od razu. Przymierzyłam je i okazały się idealnie. Bez słowa, Danielle i Perrie kupiły mi ją. Zerkam na zegarek i widzę, że minęły już dwie godziny. Dziewczyny ciągną mnie teraz do fryzjera.
 Siadam na krześle, a dziewczyny mówią mężczyźnie co ma zrobić. Usłyszałam tylko, że ma mi je pofarbować i zakręcić. Spoglądam na nie błagalnie, jednak one wychodzą zostawiając mnie sam na sam z mężczyzną, który zaczyna myć mi głowę. Postanawiam się odprężyć i pozwalam mu robić z moją głową co chce. Czuję, jak nakłada farbę, a w końcu zostawia ją, by zaschła. Po godzinie zdejmuje folię i spłukuje włosy, suszy o robi z nimi to co Danielle. Muszę przyznać, efekt jest zniewalający . Nim się spostrzegam przychodzą Danielle i Perrie, które również nie kryją zdziwienia i szoku. Dziękuję fryzjerowi i zadowolone wracamy do domu.
 Wraz z Danielle i Perrie, oraz Eleanor, która przyjechała niedawno przygotowujemy się do imprezy, która ma odbyć się za pół godziny na dole i w ogrodzie. Chłopcy zaoszczędzili na zamawianiu DJ’a, gdyż Malik zgodził się z chęcią na jego funkcję. Liam i Niall zajęli się przekąskami, zaś Louis dekoracjami. Jednak nigdzie nie widziałam Harry’ego. Może wyjechał do Winchester odpocząć? Myślę, podczas nakładania miętowego cienia na powieki.
 Każda z nas wyglądała zniewalająco. Danielle postawiła na śliczną, delikatną niebieską sukienkę  i w takim samym kolorze szpilki. Eleanor ubrała się w kremową sukienkę i brązowe baleriny, zaś Perrie stawiła na mocny róż. o tego lekki makijaż i gotowe. Słyszymy z dołu muzykę zapodawaną przed DJ’a Malika, oraz przychodzących gości, więc sprężamy się i po chwili schodzimy we czwórkę na dół. Ludzi jest już sporo, a impreza dopiero się zaczyna. Co będzie, jak przyjdą wszyscy, myślę.
 Spostrzegam Nialla i Demi siedzących przy stole z przekąskami i śmiejących się. Niall oczywiście przy okazji zajada wszystko czego oczy zobaczą, a Demi pije drinka robionego przez Louisa. Podchodzę do przyjaciółki zostawiając dziewczyny za mną, które i tak już zaczęły się bawić i witam się z Demi.
 - Jejku, [T.I.] wyglądasz zniewalająco! Siadaj z nami!
 Dosiadam się koło dziewczyny i zaczynam rozmowę z przyjaciółmi. Śmiejemy się, wygłupiamy, oglądamy jak Niall wcina jedzenie. Po chwili ktoś stawia przede mną drinka z parasolką. Spoglądam do góry i widzę rozbawionego Louisa. Dziękuję mu i wracam do rozmowy. 
 - Ej, to moja ulubiona piosenka! – mówi Demi – Chodź [T.I.] zaszalejemy!
 Niall zostaje przy stole i obżera się czipsami i paluszkami, a ja z Demi szalejemy w rytm piosenki. Po chwili dołącza do nas reszta dziewczyn i szalejemy w piątkę na parkiecie. Muszę przyznać, że świetnie się bawię. Dziewczyny miały rację w sklepie mówiąc, że muszę się rozerwać, po tych trzech miesiącach opierdzielania się w domu. Skaczemy, wrzeszczymy, kiwamy się, robimy wszystko, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy z początku dziwnie się na nas gapią, jednak po chwili dołączają do nas i naszych idiotyzmów. Formuje się kółko i co chwila wchodzi do niego ktoś i pokazuje co umie, bądź czego nie umie. Jednak odrobina alkoholu, świetna muzyka i przede wszystkim chęć zaszalenia nikomu nie przeszkadza w robieniu z siebie durnia. Nawet ja skusiłam się na wejście do środka i zaszalenia mimo, że do najlepszych tancerek nie należę. No a jak łatwo się domyślić, największy popis dały Danielle i Demi, które tańczyły razem, mimo iż każda co innego.
 Dołącza do Nas Niall któremu powoli zaczyna odbijać i robi z siebie kretyna. Stoję między jakąś dziewczyną i chłopakiem, znanym mi, jednak w tym momencie nie wiem kto to i obserwuję jak Niall robi z siebie pajaca, śmiejąc się przy tym. Nagle muzyka się ścisza i do mikrofonu zaczyna przemawiać Zayn.
 - Ekhm.. No tak. To dzięki ludzie, że przyszliście nie? Nie będę wam zawracał tyłków, gdyż przyszliśmy się tu bawić. A teraz, wszyscy skaczą w górę! – krzyczy i znów zgłaśnia muzykę, na co wszyscy reagują tak samo. Skaczą do nieba i wydurniają się w rytm muzyki. Bawimy się z uśmiechami na twarzy, jednak Zayn za chwilę wyłącza muzykę i puszcza coś wolnego widząc, że jesteśmy cali mokrzy od potu. 
WŁĄCZ ! 

 Danielle odnajduje Liama i zarzuca mu ręce na szyję, zaś on obejmuje ją w pasie, Pierrie staje obok Zayna, a on obejmuje ją mocno, Eleanor tańczy z Louisem, nawet Niall i Demi tańczą przyjacielskiego wolnego, zaś ja? Ja odchodzę z parkietu i wychodzę do ogrodu i siadam na ławce. Mimo to nadal słyszę wolną muzykę, delikatnie przedostającą się na dwór. Robi mi się słabo, znów wspominam Harry’ego, którego nawet tu nie ma. Czuję łzę na policzku, zamykam oczy. Zaczynam szlochać.
 - Tęsknię Harry – szepczę.
 Nagle jakaś dłoń dotyka mojego barku. Z początku odtrącam ją nie patrząc nawet kto ją kładzie, jednak gdy drugi raz ją czuję, staram się opanować emocje i odwracam się w kierunku obcej mi osoby, która po chwili okazuje się być osobą dobrze mi znaną.
 - Ja też tęsknię. [T.I.].
 - Harry?! – rzucam się chłopakowi na szyję.
 Czuję jego silne dłonie na mej talii. Czuję bicie jego serca przy moim uchu. Czuję ciepło, którego najbardziej mi brakowało.
 - [T.I.] wybacz mi, byłem głupi, że wybrałem karierę zamiast ciebie. Czemu doceniamy coś dopiero jak to stracimy? Nie wiem. Jednak wiem, że popełniłem największy błąd w życiu. Błagam, wrócisz do mnie?
 Przypomina mi się sen, w którym Harry do mnie przyszedł. Scena identyczna, z tym, że tu siedzę w ogrodzie chłopaków, ubrana w sukienkę, a tam? Siedziałam w ogrodzie Louise.
 Jest jeszcze jeden istotny szczegół.
 Wręcz bardzo istotny.
 - Harry, kocham cię. Zawsze tak było, zawsze tak będzie. Dlaczego mam nie dawać ci szansy? Stęskniłam się za tobą. Za twoim dotykiem. Z twoim zapachem. Za twoimi ustami. Za twoimi lokami, oczami. Myślę, że jak się kocha to się wybacza. Zacznijmy od nowa – mówię, wciąż przyklejona do jego piersi.
 - Od nowa.
 Odklejam głowę od jego piersi i patrzę mu prosto w zielone tęczówki. Chwilę stoimy tak, jednak po chwili czuję jego ciepłe wargi na swoich.
 Zatracam się w pocałunku.
 Harry odrywa się ode mnie i delikatnie unosi, po czym okręca wokół własnej osi. Z daleka słyszę głos Louisa.
 - Hej, ludzie! UDAŁO SIĘ!
 Wszyscy wybiegają, przekrzykując muzykę i gratulując nam, a ja zerkam na dziewczyny, które uśmiechają się do mnie.
 - Przepraszam. Powinienem pomyśleć…
 - 
Lepiej późno niż później…


____________________________________________
Elołel :3

powraca Sylviaa z pomysłami. Nice ♥
gdy tylko Agnes skończy to to zaczne pisać swoje 1 partowce :)
BUŚKA ! :*
4 kom- następny :))

Sylvia 

piątek, 10 sierpnia 2012

Lepiej późno niż później ~part 3~ by Agnes


*Trzy Dni Później*
 - Ale [T.I.] jesteś pewna? Nam nie przeszkadza, że tutaj mieszkasz. Annie jest wniebowzięta, że tu jesteś.
 - Rozumiem Louise, ale jestem pewna. Wynajęłam już małe mieszkanko w centrum miasta, mam samochód. Będę was odwiedzać. Ale po prostu chcę zacząć od nowa. Stopniowo po kolei – mówię do siostry, która wciąż próbuje mnie namówić na zostanie u niej w domu.
 James pomógł mi zanieść walizkę do samochodu. Siedzę w samochodzie i patrzę na Louise machającą do mnie z okna i na Jamesa z Annie, która również macha małą rączką do mnie. Uśmiecham się do nich i odpalam samochód. Z piskiem opon wyruszam z posiadłości mojej siostry i jadę do nowego mieszkania. Podczas jazdy słucham jak zwykle radia. Nagle słyszę wywiad z One Direction. Z samej ciekawości zostawiam go włączony i wsłuchuję się w odpowiedzi chłopaków na zadawane pytania. Nim się orientuję, jestem pod blokiem, w którym mam mieszkać, jednak nie wysiadam. Słucham wywiadu dalej, jednak dziesięć minut później kończy się on i z niechęcią wysiadam z auta. Wyjmuję walizkę i idąc do mieszkania analizuję każdy moment wywiadu. Dopiero po chwili dociera do mnie, że Harry w ogóle się nie udzielał. Nie odpowiadał na pytania jakie mu zadawano, odpowiadał na nie najczęściej Louis, gdyż to on był jego najbliższym przyjacielem.
 Staję przed drzwiami i przekręcam kluczyk. Wchodzę do mieszkania i z ulgą odkładam wielką walizę. Zdejmuję płaszcz i kozaki i ustawiam je pod ścianą. Rozglądam się po mieszkaniu, które nie jest wielkie, jednak dla jednej osoby idealne. Widać, że ktoś tu mieszkał i że nie zależało mu na rzeczach. Kuchnia połączona z jadalnią, oddzielona od salonu łukiem wstawionym w ścianę, łazienka nie wielka, ale zawsze i to z wanną co mi się podoba i mała sypialnia. Mogę się przyczepić do kilku detali, jednak jestem zadowolona z zakupu.
 Rzadko wychodzę z domu, chyba, że w sytuacjach takich jak ta. James zrobił zakupy przed moką wyprowadzką, także z głodu nie umrę przez jakiś czas. Jak już naprawdę zabraknie jedzenia to wyjdę na miasto, w końcu trzeba, prawda? Odrzucam od siebie jakiekolwiek myśli, zaparzam kawę i siadam na kanapie. Znajduję pilota i włączam telewizję. Jest już dwudziesta i jest piątek, a w piątki zawsze lecą jakieś filmy. Przerzucam jakieś kanały i w końcu zatrzymuję się na jednym z jakimś dennym horrorem. Upijam łyk kawy i podkurczam nogi.
 Film skończył się, więc postanowiłam rozpakować się i wziąć kąpiel. Biorę wielką walizę i targam ją do sypialni. Siadam na łóżko i odpinam walizkę. Po kolei wyjmuję ubrania i buty, które ustawiam później w szafie. Mam za dużo ubrań, myślę. Nie będę już przecież wychodzić z domu.
 Od tych trzech dni mocno zamknęłam się w sobie i z każdym dniem jest coraz gorzej. Nie wiem czemu zdecydowałam się na mieszkanie samej. Sama skazuję się na depresję, odizolowanie, jednak nie czuję oporu przed tym.
 Po kilku godzinach jestem już rozpakowana. Biorę ręcznik i piżamę i wchodzę do łazienki. Biorę szybką kąpiel, związuję włosy w kucyka i wychodzę z łazienki. Kładę się na łóżku i po chwili zapadam w głęboki sen.
 Budzę się w moim łóżku, w moim mieszkaniu, jednak czuję się tu obco. Jakby mimo tego, iż jest to moje mieszkanie, nie było ono moje. To chore wiem, ale nie czuję zapachu kawy, która ciągle się unosi, nie czuję zapachu mych perfum. Próbuję wstać, jednak nie mogę. Jakbym była przywiązana do czegoś. Próbuję się ruszyć, jednak ręce i nogi mam do czegoś jakby przykute. Dopiero teraz otwieram oczy i rozglądam się po pomieszczeniu. Jest dokładnie takie jak mój pokój, jednak to nie ono. Czuję, że mam coś w ustach i nie mogę tego wypluć. Duszę się łzami, które spływają po moim policzku, oddechem, którego nie mogę wypuścić, bolą mnie ręce i nogi, czuję chłód na ciele. Udaje mi się spojrzeć na nie i widzę, że jestem w samej bieliźnie, czarnej, koronkowej. Nie rozumiem co się dzieje. Próbuję krzyczeć, jednak ścierka w ustach blokuje jakiekolwiek dźwięki. Szarpię mocniej, jednak od tego tylko bardziej bolą mnie ręce.
 - To nic nie da kochanie – słyszę znajomy mi głos.
 Zza ściany wyłania się znana mi postać, jednak łzy sprawiają, że nie widzę wyraźnie. Próbuję przestać płakać, jednak dopiero po chwili mi się to udaje. Wzrok powoli mi się wyostrza i to co widzę mnie szokuje. Mike? myślę . Co się dzieje? Czemu tu jestem? O co chodzi? I… czemu jesteś w samych bokserkach?! Krzyczę w myślach, jednak wiem, że on mnie nie słyszy. Widzę jak podchodzi do mnie coraz bliżej. W jego oczach widzę pożądanie. Pragnienie. Iskry.
 - Spokojnie, kochanie.
 Dotyka mojego uda. Ma rozpalone dłonie. W oczach znów stają mi łzy. Czuje jak błądzi palcami po moim udzie, uśmiecha się obleśnie do mnie. Jego druga ręka wędruje na mój brzuch. Powoli dotyka ciała, przechodzą mnie ciarki strachu. Boję się coraz bardziej, jego dłoń wędruje w kierunku moich majtek, druga – stanika. Zaczynam ponownie dusić się własnymi łzami, zaś on tylko jeszcze szerzej się uśmiecha. Jego uśmiech jest obleśny, oczy ciemne, nie poznaję Mike’a. Próbuję krzyczeć, z moich ust wyrywa się jęk strachu.
 - Csiii. Jak będziesz spokojna, nic ci się nie stanie – zbliża swoje usta do mojej szyi.
 Czuję jego język na obojczyku, jednym, drugim. Przechodzą mnie kolejne dreszcze strachu. Boję się coraz bardziej, mam świadomość, że możemy, albo jesteśmy tu sami. Jego usta wędrują niżej. Znajdują się w okolicy biustu. Znów obleśnie się uśmiecha i czuje jak zdejmuje moje majtki, a po chwili pozbywa się swoich bokserek.
 - Nie będzie bolało - mówi.
 Czuję, jak dobiera się do zapięcia do stanika…
 Budzę się z krzykiem, czuję krople potu na twarzy. Ocieram dłonią czoło i szukam telefonu. Znajduję go na stoliku nocnym obok łóżka. Spoglądam na wyświetlacz i widzę godzinę trzecią trzydzieści. Do moich oczu zaczynają nalatywać łzy. Kładę głowę na poduszce i zasypiam ponownie z tym obrzydliwym wspomnieniem.
 Mike zostaw mnie! drę się w myślach, gdyż wciąż nic nie mogę powiedzieć. Czuję jego dłonie tam gdzie nie powinnam ich czuć, chłód na nagim ciele i jego przeszywający wzrok. Próbuję mu się wyrwać, jednak tylko go denerwuję. Najpierw łagodnie mnie uspokajał, jednak nie pomagało. Wkurzyłam go. Wymierzył mi siarczysty policzek, przez co łzy popłynęły potokiem.
 - Zamknij się, albo pożałujesz! – drze się.
 Nagle słyszę huk otwieranych drzwi. Ktoś wpada do pokoju i rzuca się z pięściami na Mike’a. W pierwszej chwili jestem zdezorientowana, nie wiem co się dzieje. Mike’a leje jakiś mężczyzna, a ja leżę naga w łóżku i nie mogę się ruszyć. Po chwili mój wybawca wstaje i widzę jego twarz.
 Harry?! Krzyczę w myślach.
 Burza loków i zielone oczy, to tylko Harry. Rozwiązuje mi ręce i nogi i wyciąga ścierkę z ust. Rzucam mu się na szyję, a on obejmuje mnie mocno. W jego ramionach czuję się taka bezpieczna. Szybko zakładam ubranie i wychodzę za Harrym.
 - Nie mogę go tak zostawić – szepczę.
 - Ale, [T.I.] zobacz co on chciał ci zrobić!
 - Wiem, ale był pijany. To mój przyjaciel! Nie zostawię go tutaj! – patrzę na Harry’ego błagalnym wzrokiem.
 Chłopak w końcu zgadza się, byśmy go wzięli.
 Budzę się, tym razem jednak spokojna. Czuję ślady łez na policzkach. Wstaję szybko z łóżka i idę do kuchni zaparzyć sobie kawę. Opieram dłonie o blat, podczas gdy woda gotuje się w czajniku. Sen przypomina mi o zdarzeniu, które miało miejsce cztery miesiące temu. Byłam z Harrym dopiero miesiąc i byliśmy na imprezie firmowej z okazji wygrania wielkiego projektu. Oczywiście piliśmy, jak to na takiej imprezie. Mike ma słabą głowę, więc nawet mała ilość alkoholu sprawia, że miesza mu się wszystko, nie mówiąc o większej ilości. Mike się upił. Pamiętam, że oberwałam czymś w głowę, gdy nie było przy mnie Harry’ego. Potem obudziłam się w tym pokoju.
 Z Harrym obiecaliśmy, że nie powiemy nic Mike’owi. Od zawsze był moim przyjacielem, a ten wyskok był jedynym.
 - Jezus… - wyrywa mi się.
 Pędzę do pokoju i chwytam telefon. Dzwonię do Scotta i bez owijania w bawełnę mówię, że rezygnuję z pracy. Nie słucham, czy ma coś do powiedzenia czy nie. Rozłączam się czym prędzej i wracam do robienia kawy.
 Siadam na kanapie i odkładam kawę na stolik. Biorę laptopa i włączam go, po czym wchodzę na twittera. Pierwsze co widzę to pytania jak się czuję. Jednak to co widzę dalej mocno mnie szokuje. Nie sądziłam, że fanki mogły najechać na Harry’ego z powodu naszego zerwania! Najciekawsze jednak jest to, że z tego co widzę, Harry nie wchodził na tt od czasu ostatniego wejścia, a on często wchodzi na niego. Od razu biorę się za pisanie tweeta. ‘Drogie dziewczyny, czuję się… dobrze, aczkolwiek bywało lepiej. Proszę, przestańcie najeżdżać na Harry’ego. Rozstaliśmy się bo tak było dla nas lepiej.’ Nie wiem czy coś więcej pisać, więc wysyłam tweeta i wyłączam komputer.
 Resztę dnia spędziłam na oglądaniu telewizji i piciu kawy. Nie jadłam nic. Nie czułam głodu. Nic.
 Do łóżka kładę się z myślą, że stopniowo będzie tylko gorzej, jednak jakoś mi to nie przeszkadza.

Lepiej późno niż później - part 2 ~ by Agnes


Budzę się z głową opartą na kierownicy. Patrzę na zegarek i widzę godzinę siódmą. Powinnam być już w pracy, jednak nie mam siły by tam jechać. Dzwonię do Scotta i usprawiedliwiam się rzekomą gorączką i bólem głowy. Scott łapie to od razu i życzy mi powrotu do zdrowia. Rozłączam się i myślę gdzie by pojechać. Nagle przypominam sobie o dzisiejszym spotkaniu z Louise. Szybko włączam silnik i pędzę w kierunku domu siostry.
 Piętnaście minut później stoję na ganku z wielką walizką i drżę z zimna, jednak nie mam odwagi zapukać. Prawdopodobnie gdyby nie mąż Louise, James nie wyszedł z domu, nadal stałabym tam, a może nawet i zamarzła. 
 - [T.I]? Co ty tutaj robisz? Wejdź do środka, zaraz zamarzniesz! – krzyczy i wręcz siłą wpycha mnie do środka.
 Wchodzę do holu, a James odkłada walizę przy ścianie i zaprasza mnie gestem dłoni do salonu. Powoli podążam za nim i siadam na kanapie, zaś on rozpala ogień w kominku, przez co moje ciało bardzo powoli się ogrzewa. 
 Nagle słyszę kroki. Odwracam wzrok i widzę Louise schodzącą po schodach. Uwagę przykuwa jej brzuch. Jest większy niż zwykle. Dopiero po chwili dociera do mnie ta informacja. Louise znów jest w ciąży! Wstaję z kanapy i podbiegam do starszej o siedem lat siostry i mocno ją przytulam. Ona odwzajemnia gest i pyta się mnie.
 - Miałaś przyjechać po pracy, czyli wieczorem. Zaraz czekaj! Ty jesteś zmarznięta! Zaraz zaparzę ci kawy, a ty idź pod prysznic – Louise na chwilę znika, po czym pojawia się z szerokim bawełnianym swetrem i długimi spodniami w rękach, które są już na nią za małe –Weź to i się w to przebierz. Miałam ci to dzisiaj dać, tak jak wiele innych rzeczy. A teraz wskakuj pod prysznic ja zaparzę kawy i wszystko mi opowiesz.
 Nie zdążam wymamrotać słowa, a Louise wpycha mnie do łazienki. Odkładam rzeczy na blat i wskakuję pod gorący prysznic. Gdy moje ciało jest ogrzane, wychodzę i nakładam rzeczy od Louise. Wychodzę z łazienki i idę do salonu gdzie czeka na mnie Louise z wielkim kubkiem gorącej czekolady. Siadam koło niej i wbijam wzrok w syczący ogień.
 - Gdzie James? – pytam się po chwili.
 - Pojechał do pracy.
 Znów milczymy. Widzę po Louise, że chce się spytać co się stało, jednak nie może. Zbyt boi się, że zaleję się łzami. 
 - Śmiało, pytaj się – zachęcam ją. 
 - O co poszło z Harrym?
 Nie mówiłam nigdy Louise, że mamy problemy z Harrym, gdyż ona o tym wie. Gazety i portale plotkarskie mnie wyręczyły. Wzięłam głęboki oddech.
 - Nie będę opowiadać całej historii, bo to nie istotne. Harry powiedział, że kariera jest ważniejsza ode mnie. Więc odpowiedziałam, że nie będę już stała mu na drodze i odeszłam. Nawet nie poszedł za mną. Nigdy mu na mnie nie zależało – mówię łamiącym się głosem, jednak nie płaczę. 
 Czuję jak ramiona Louise obejmują mnie delikatnie, a jej głowa ląduje na moim ramieniu. Opieram swoją głowę o jej i siedzimy tak kilka minut, póki nie dochodzi nas krzyk małej dziewczynki z góry. Louise już wstaje, jednak mówię, że ją wyręczę, gdyż nie widziałam się z małą jakieś cztery miesiące. Louise niechętnie kiwa głową i pozwala mi iść do siostrzenicy. Wchodzę do jej pokoju i widzę małą dziewczynkę z czarnymi lokami z łzami w oczkach. Podchodzę do niej i biorę ją na ręce. Dopiero po chwili Annie orientuje się, że to nie jej mama, a ciocia.
 - Ciocia [T.I.]! – krzyczy i obejmuje mnie małymi rączkami.
 - Cześć malutka. Czemu płaczesz?
 - Snił mi się taki duuzy potwól i on zjadł ciebie i mamusie i tatusia – otarła piąstką łzę z policzka.
 - Ale to tylko sen, wiesz o tym? – kiwa głową – A jesteś głodna? Ciocia [T.I.] zrobi ci śniadanko.
 - Nalesniki z dzemem! 
 - Będą nalesniki z dzemem – przedrzeźniam ją i biorę na ręce. 
 Sadzam małą na krzesełku i zabieram się za robienie naleśników. W tym czasie Louise bierze prysznic. Po dziesięciu minutach wychodzi i widzi jak zabawiam Annie podrzucając naleśniki na patelni. Mała śmieje się i bije brawo, a ja co chwila uśmiecham się do niej i podaję naleśniki. 
 - Marnujesz się w tej pracy, siostrzyczko. Powinnaś pracować w restauracji – mówi Louise.
 - Może i masz racje, ale na razie nie mam zamiaru odchodzić z biura. Poza tym, niedługo mają mnie przenieść na stanowisko sekretarki szefa mojego działu. Jeżeli mi się nie spodoba, posłucham twojej rady, ale na razie, chcę jeszcze posiedzieć w firmie. Naleśnika? 
 Louise podaje mi talerz i nakładam jej dwa naleśniki. Zauważam, jak Annie brudzi się dżemem więc podchodzę do niej i wycieram jej buźkę i rączki. Mała śmieje się i przytula mnie, a ja daje jej buziaka w czoło.
 Po śniadaniu Louise zaczęła się bawić z Annie, zaś mnie zaczęło dopadać zmęczenie. Louise pokazała mi pokój w którym zazwyczaj nocują u niej goście i powiedziała, że póki co, mogę tam mieszkać. Podziękowałam jej mocno i położyłam się na łóżku. Momentalnie usnęłam.
 Siedzę w ogrodzie Louise i oglądam jej piękne krzaki pełne róż, plantacje bratków i fiołków, oraz krzewy cytrynowe. Wciągam nozdrzami zapach kwiatów, kiedy nagle słyszę krzyki dobiegające zza mych pleców. 
 - [T.I]? [T.I]! To ty! Tak się za tobą stęskniłem!
 Odwracam się i widzę Harry’ego biegnącego w moją stronę z bukietem najczerwieńszych róż, z nadzieją w zielonych oczach. Wstaję z ławki i wychodzę mu naprzeciw. Zatrzymuje się tuż przede mną i wręcza mi bukiet kwiatów, które kocham. Wciągam ich zapach i zamykam oczy.
 - [T.I.] wybacz mi, byłem głupi, że wybrałem karierę zamiast ciebie. Czemu doceniamy coś dopiero jak to stracimy? Nie wiem. Jednak wiem, że popełniłem największy błąd w życiu. Błagam, wrócisz do mnie?
 Stoję jak wryta, nie mówię nic, a w głowie kłębią się miliardy myśli. Biorę kilka wdechów i patrzę Harry’emu głęboko w oczy jak jeszcze nigdy wcześniej.
 - Harry, kocham cię. Zawsze tak było, zawsze tak będzie. Jednak ja nie mogę ci na to pozwolić. Nie mogę do ciebie wrócić. Jaką mam gwarancję, że mnie znów nie zranisz? Że nie przestawisz znów kariery nade mnie? Nad nas. Jak znów zaczniemy się kłócić? Harry, zależy mi na twoim szczęściu, a ze mną taki nie będziesz. Pokazał nam to nasz związek. Oboje nie byliśmy szczęśliwi. Lepiej będzie jeżeli odejdziesz, ułożysz sobie życie z inną. Uwierz mi – mówię.
 Patrzę ze łzami w oczach na Harry’ego. Widzę, że też zaczyna płakać. Chcę go przytulić powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, jednak on się ode mnie oddala. Próbuję go złapać za rękę, podbiec do niego, jednak to nic nie daje. Świat wiruje, jest niewyraźny. 
 Budzę się z krzykiem i potem na czole. Rozglądam się po pokoju i orientuję się, że to był tylko sen.  Harry nie wrócił, nie przeprosił. Ocieram pot z czoła i słyszę jak po schodach pędzi Louise. Wchodzi do pokoju i szybko siada koło mnie na łóżku. Patrzy na mnie z troską w oczach, a ja powoli uspokajam oddech. 
 - Wszystko dobrze?
 - Tak. A ty jak się czujesz? I jak dziecko?
 - Domyśliłaś się – szepcze – dobrze. Lekarz mówi, że możliwe, że to będzie dziewczynka. Ale w czwartym miesiącu nie da się aż tak wiele powiedzieć. Muszę poczekać jeszcze miesiąc, dwa żeby wiedzieć dokładniej, jednak jak wiesz, nie zawsze lekarze mają rację. W przypadku Annie mieli, jednak nie wiem jak będzie teraz.
 - A jakby to był syn, jakby miał na imię. A córka?
 - Syn byłby Peter, a córka Suzy. 
 Kiwam głową z uśmiechem i kładę się na łóżku. Louise wychodzi z pokoju, jednak zostawia otwarte drzwi. Po chwili wychodzę z pokoju i schodzę na dół. Widzę Jamesa czytającego gazetę w salonie, zaś Louise zaczęła gotować obiad, a mała Annie bawi się sama ze sobą lalkami, jednak nie sprawia wrażenia, że jej to przeszkadza. Podchodzę do Jamesa i siadam koło niego.
 - Chcesz poczytać? – pyta mnie z troską.
 - Tak, poproszę. 
 James podaje mi gazetę, a sam idzie do kuchni pomóc żonie przy obiedzie. Odwracam się i patrzę jak razem wyglądają. Są szczęśliwi, pełni życia, nie to co ja. Wracam z powrotem do gazety i patrzę na nagłówek. ‘Harry Styles wolny?! Gdzie się podziewa [T.I.] [T.N.]?!’ 
 - Co za ścierwo! – krzyczę i rzucam gazetą w kąt. 
 Czuję na sobie spojrzenie Louise, Jamesa i nawet Annie, jednak mam to gdzieś. Ubieram kozaki i płaszcz, zakładam rękawiczki i szalik i wychodzę z domu siostry. Louise wie jaka jestem i wie, że jak coś mnie denerwuje, potrzebuję chwili dla siebie, chociażby spaceru. 
 Idę ścieżką w stronę lasku, koło którego mieszka moja siostra z mężem. Widzę reporterów, którzy robią mi zdjęcia, jednak mam to głęboko gdzieś. I tak już cały świat wie, że Harry Styles nie jest z [T.I.] [T.N]. Idę przed siebie, jednak widzę, że zaczyna się ściemniać, a nie mam zamiaru siedzieć w ciemności sama w lesie. Zawracam w stronę domu i po dwudziestu minutach jestem u siostry. 
 - [T.I.] pomożesz mi z Annie? – słyszę od progu głos Louise.
 - Jasne.
 Co jak co, ale przy małej mogę pomagać nawet i dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Ta dziewczynka jest małym aniołkiem. Zawsze grzeczna, dobrze wychowywana. Maniery ma na sto procent po Louise, która też była grzeczna, zaś ja? Ja byłam wybuchowym, niegrzecznym bachorem, który tylko przynosił wstyd rodzicom. Jednak Louise zawsze mnie broniła, dlatego też mam do niej wielki szacunek oraz dług wdzięczności. 
 Podchodzę do Annie i zaczynam się ją karmić zupą jarzynową. Mała śmieje się i wygłupia, ale i przy okazji zajada. Mimo wybuchowego charakteru, mama, tata oraz Louise zawsze mi mówili, że byłabym świetną matką, bo tylko do dzieci mam cierpliwość. Louise często mi mówiła, że zazdrości mi takiego podejścia do dzieci. 
 Do wieczora bawiłam się świetnie w towarzystwie siostrzenicy i jej rodziców. Bawiliśmy się, a gdy mała zasnęła w popołudniu oglądaliśmy zdjęcia i filmy za czasów młodości mojej i siostry, ale także i za czasów małego Jamesa. Muszę przyznać, wyglądał przeuroczo. Czarne włosy, które odziedziczyła po nim Annie, blada cera i zielone oczy niczym szmaragdy. Zaś Louise? Lokowana blondynka, o niebieskich oczach, takich jak Annie. 
 Zasnęłam szybko. Życie wykańcza. Szczególnie takie.
__________________________________
Sylvia
Następny po 4 kom :3
Pamiętacie jak was prosiłam co macie zrobić jak Syśka coś napiszę ? :)
Dajemy dajemy dajemy kom ! ♥
+ Coś mi się wydaje że pomysły m

czwartek, 9 sierpnia 2012

To tylko krótka znajomość cz. II

link do cz. I -> http://imagine-with-one-direction.blogspot.com/2012/05/to-tylko-krotka-znajomosc-cz-i.html
____________________________
Weszłaś do domu i od razu wskoczyła Ci na barana twoja młodsza siostra Mia.
M: - Kto to był ??
Podeszłaś do lodówki i wyciągnęłaś marchewkę.
T: - Ale że kto ?
M: - T.I no nie udawaj głupiej. Ten z którym uprawiałaś w ogródku
Gdy usłyszałaś słowa siostry zakrztusiłaś się, bo oczywiście masz skojarzenia.
M: - Co ci ? Coś źle powiedziałam ?
T: - Jak będziesz starsza to zrozumiesz.
M: - Ale ja chcę teraz wiedzieć !
T: - Mia spokojnie, nie bulwersuj się tak .. Niektóre rzeczy dopiero rozumiemy jak jesteśmy starsi. Musisz poczekać.
M: - No dobraaa .. To kto to był ?
T: - Ktoś kto zniszczył moje uprawy. Baaardzo zły człowiek uwierz.
Chrupiąc marchewkę potuptałaś po schodach do toalety, żeby zmyć z siebie cały bród po czym poszłaś do pokoju zabrać jakieś czyste ubrania i związać włosy. Siostra wyciągnęła cię na dwór żebyś  pograła z nią w piłkę. Nie miałaś nic lepszego do roboty, więc zabrałaś piłkę i wyszłaś na zewnątrz, ale nic z tego nie wyszło, bo po chwili było oberwanie chmury. Wzięłaś książkę i usiadłaś na specjalnym siedzeniu na parapecie. Niby nie obchodził Cię ten chłopak, ale zerkałaś co chwila w okno szukając jego osoby. Nagle jest. Wyszedł z samochodu, spojrzał na Ciebie z uśmiechem i zaczął iść w twoją stronę.
Idiota - pomyślałaś. Przecież leje, a ten idzie pod moje okno, może jeszcze będzie śpiewał ?! pff -,-
Zobaczyłaś jak rusza ustami, ale nic nie rozumiałaś, więc z taką miną i lekkim uśmiechem otworzyłaś okno.
T: - Wariat !
Z: - No teraz to wariat, a kto mi kazał kupować roślinki ?
T: - Wejdź do środka, bo przemarzniesz.
Zayn wszedł i od razu dał Ci nasiona. Odłożyłaś je na komodę i zaciekawiona zapytałaś co trzyma za plecami. Brązowooki wyjął przepiękny i ogromny bukiet czerwonych róż i ci je podarował.
T: - ojej! jakie piękne, ale za co ?
Z: - kwiaty przeprosinowe i tak sobie z okazji, że miałem przyjemność Cię poznać - dodał z przeuroczym uśmiechem
T: - No nieee ... No po co .. Głupek - powiedziałaś po czym przygryzłaś dolną wargę
Z: - Musiałem. A tak po za tym to ciągle mnie przezywasz .. Zaczyna mnie to boleć, bo nie wiem w jakim sensie mam odczytywać te wyzwiska.
T: - Hmmm .. one są raczej twierdzące iż jesteś słodki i takie nie mające na celu Cię krzywdzić.
Z: - A, no to okey
Zaprosiłaś gościa na górę i siedzieliście w twoim pokoju. Zleciało wam całe popołudnie na rozmawianiu o tak właściwie niczym konkretnym oprócz tego jak opowiadaliście o sobie. Przy twojej historii się rozpłakałaś i Zayn Cię mocno przytulił i sam uronił nawet pare łez.
Z: - Zobaczysz, znajdziesz jeszcze tego odpowiedniego faceta tylko musisz być cierpliwa.
Uśmiechnęłaś się do swojego pocieszyciela i chciałaś go pocałować, lecz on odsunął się lekko.
Z: - Lepiej poczekajmy T.I. , nigdy nie wiadomo co będzie dalej. Teraz chwila słabości, a później ? Później możesz przeklinać dzień, w którym mnie poznałaś. Często ranię osoby na których mi zależy i to zazwyczaj nieświadomie. Przepraszam za teraz, ale zobaczysz wyjdzie to nam na dobre.- otarł łzę z twojego policzka i wstał.
T: - Przepraszam ... Masz racje, teraz jest mi cholernie głupio. Uhh, jaka ze mnie idiotka, daję się ponosić chwili ...
Z: - Nie prawda. Jesteś wspaniałą osobą, dziewczyną idealną, ale z chłopakami musisz uważać, bo nie każdy może się zachować tak jak ja i może Cię wykorzystać. To ja już idę po późno jest. Może jutro się widzimy ?
T: - Dziękuję ..- odetchnęłaś. Tak oczywiście, musisz mi pomóc sadzić moje nowe roślinki, które odkupiłeś - powiedziałaś robiąc zalotny uśmiech i pożegnałaś chłopaka.

_______________________________
koniec cz. II
Przepraszam, że tak długo, ale uznałam, że nikt nie czyta moich imaginów i nie widziałam dalszego sensu pisania. Na prawdę mi przykro i proszę o wybaczenie! Dziękuję Izie, która napisała do mnie na gg, bo to dzięki niej napisałam tą część. DZIĘKUJĘ !
//Sysia ♥

Lepiej późno niż później - part 1 ~ by Agnes

Jestem z Harrym od kilku miesięcy, konkretnie pięciu. Wszystko było dobrze, jednak ostatnio coś się zaczęło psuć. Od miesiąca kłócimy się o najmniejszą drobnostkę. Nie chodzi o to, że się wypaliło, a o to, że Harry’ego ciągle nie ma. Rozumiem, że ma zespół, że koncertuje, że jest sławny, jednak mam wrażenie, że przez to wszystko zaniedbuje mnie. Niestety jednak wina leży i po mojej stronie. Mam trudny charakter, nie daję za wygraną nawet wtedy, kiedy wiem, że nie mam racji. Z tego też powodu problemy narastają.
 Zima. Minus siedem stopni na dworze od rana. Siedzę przy stole w kuchni i zajadam tosty francuskie, które popijam gorącą kawą. Jest godzina wpół do siódmej, a ja już na nogach. No cóż, praca w biurze nie należy do łatwych, tym bardziej, że jestem zawalona papierkową robotą. Do tego Melisa, moja współpracownica w dziale zeszła na urlop ciążowy, a szef nie znalazł nikogo na zastępstwo, także teraz siedzę od rana do nocy w pracy.
 Zazdroszczę Melisie życia. Ma dopiero dwadzieścia trzy lata, a już ma dziecko, córkę, którą nazwała Neveah, czyli od tyłu ‘Heaven’, męża, który zajmuje się rodziną i szczęśliwe życie. A ja? Chłopaka, który o mnie nie dba, zero przyszłości przed sobą. Jestem zwykłą dziewczyną, w dodatku młodą.
 Biorę ostatni łyk kawy i idę do łazienki, by nałożyć makijaż. Wchodzę do białoczarnego pomieszczenia z dużym lustrem wiszącym na ścianie i opieram dłonie o śnieżnobiały blat. Patrzę na siebie i nie widzę już tej wesołej dziewczyny sprzed kilku miesięcy, a wyczerpaną życiem pracownicę jednego z większych biur. Biorę do ręki szczotkę i czeszę włosy, po czym upinam je w kucyka. Na oczy nakładam odrobinę tuszu, poprawiam czarną spódnicę do kolan i marynarkę i wychodzę z łazienki.
 Widzę Harry’ego krzątającego się po kuchni w samych bokserkach. Waham się, czy do niego podejść, jednak w końcu idę w jego kierunku. Zanim do niego podeszłam, Harry odwraca się i patrzy mi prosto w oczy. Słyszał stukot moich obcasów o panele inaczej nie odwróciłby się, myślę. Niespodziewanie nie odchodzi ode mnie, tak jak miał w zwyczaju robić to ostatnio, a przytula mnie do siebie. Dawno nie byliśmy ze sobą tak blisko jak teraz. Czułam jego ciepło, silne ramiona otaczające mnie, bezpieczeństwo.
 - Muszę iść do pracy – szepczę.
 Harry puszcza mnie od razu po tych słowach i całuje w czoło na pożegnanie. Ubieram płaszcz i szalik, chwytam w ręce torebkę i wychodzę z mieszkania. Schodzę do garażu, gdzie wsiadam do naszego czarnego Jaguara i jadę do pracy. Po drodze słucham radia i piosenek lecących w nim dla zabicia czasu. Nawet się nie orientuję, kiedy dziesięć minut później podjeżdżam pod biuro. Z niechęcią wyłączam radio i wysiadam z samochodu, po czym kieruję się do wielkiego budynku. Po drodze czuję jak marzną mi kolana, gdyż mam je jedynie ukryte pod cienkimi czarnymi rajstopami. Już od progu widzę Spencer, sekretarkę, która wiecznie siedzi z telefonem przy uchu. Przelotnie szepczę jej ‘cześć’ i uśmiecham się do niej, na co ona odpowiada skinieniem głowy i machnięciem ręki. Udaję się do windy i wciskam czwórkę, gdyż na tym piętrze znajduje się mój ‘pokój’. Winda zatrzymuje się na drugim piętrze i widzę mojego przyjaciela z pracy Mike’a. Wchodzi do windy i ściska mnie na przywitanie. Nie pyta się, czy jadę na czwarte, gdyż nie musi.
 Oboje wysiadamy na czwartym piętrze, jednak Mike idzie w stronę biura szefa, zaś ja do kuchni by zrobić sobie kawę. Jestem uzależniona od kofeiny, a do tego potrzebuję energii by móc pracować. Podczas czternastu godzin, jakie spędzam w biurze, wypijam pięć, sześć kubków kawy.
 Zabieram kubek z kawą i idę do pokoju. Nie dziwi mnie fakt, że jestem sama, gdyż od tygodnia Melisa jest na zwolnieniu. Zdejmuję płaszcz i szalik i wieszam na pustym wieszaku. Odstawiam kubek na biurko, jednak nie zasiadam przy nim, tylko idę do okna i wpatruję się w czerń otaczającą niebo. Po chwili widzę, jak białe płatki błyszczą w świetle lamp ulicznych. Uśmiecham się lekko i wreszcie zasiadam przy biurku. Upijam łyk kawy i zabieram się za papierkową robotę. Biorę pierwszą kartkę z fakturami i wypełniam potrzebne pola, z resztą jak co dzień w pracy. Tak mijają mi godziny aż do przerwy na lunch, na który wybieram się z Mike’iem. Stoi właśnie przy drzwiach i czeka aż się ubiorę. Szybko nakładam płaszcz i szalik i udaję się z nim do samochodu.
 Jedziemy do naszej ulubionej restauracji w ciszy, którą nagle przerywa dźwięk komórki. Wyciągam ją z torebki i patrzę na wyświetlacz. ‘Dzwoni Harry’. Naciskam zieloną słuchawkę.
 - Słucham cię – mówię.
 - Spóźnię się do domu. Mamy wywiad wieczorem. Nie czekaj na mnie. Kocham cię.
 Nie zdążam się pożegnać, kiedy słyszę, że się rozłączył. Wkładam telefon do torebki i wbijam wzrok w szybę. Kątem oka zauważam, że Mike patrzy się na mnie, jednak nie umie się odezwać, bądź nie chce. W grobowej ciszy dojeżdżamy na miejsce.
 Siadamy przy stoliku. Po chwili przychodzi kelnerka i podaje nam menu. Nie odczuwam głodu, więc zamawiam tylko zupę pomidorową i kawę. Mike nawet nie rzuca mi dziwnego spojrzenia, gdyż wie, że kofeina jest dla mnie jak narkotyk, zaś kelnerka kątem oka dziwnie się na mnie patrzy, co w ogóle mi nie przeszkadza. Mike zamawia zupę cebulową i pierogi z mięsem.
 - Będzie ci walić z gęby – śmieję się w jego kierunku.
 - Przeżyją.
 - Albo nie – szepczę z uśmiechem na twarzy.
 Po jakichś piętnastu minutach przychodzi kelnerka z naszymi zupami i moją kawą. Biorę łyk kawy i zabieram się za jedzenie zupy. Osoby z zewnątrz dziwi ten fakt, jednak mnie to nie przeszkadza. Pytam się Mike’a jak jego zupa.
 - Pyszna. Chcesz spróbować?
 - Dziękuję, wiesz, że nie przepadam za cebulą – uśmiecham się do niego.
 Po kilku minutach miski są opróżnione. Inna kelnerka, młodsza i zdecydowanie milsza zabiera miski i przynosi pierogi Mike’a, zaś ja wychodzę na chwilę przed restaurację, gdyż czuję, że muszę odetchnąć. Narzucam płaszcz i szalik i wychodzę przed restaurację. Jest dopiero piętnasta, a na dworze już ciemno. Wkładam ręce do kieszeni i zaczynam dreptać tam i z powrotem, by nie zamarznąć. Nagle czuję wibracje komórki. Sięgam po nią i patrzę na wyświetlacz. Dzwoni moja siostra, Louise. Z uśmiechem na twarzy naciskam zieloną słuchawkę i przykładam telefon do ucha.
 - Cześć siostrzyczko, jak się czujesz? Dawno się nie widziałyśmy. Co ty na to, by spotkać się juro u mnie?
 - Hej, Louise. U mnie wszystko w porządku – skłamałam – Myślę, że to świetny pomysł by się spotkać. A jak Annie?
 Annie to trzyletnia córka mojej siostry.
 - Stęskniła się za tobą, ja z resztą też. To jak? Jutro?
 - Jutro – odpowiadam i rozłączam się, gdyż czuje, że nogi mi powoli zamarzają.
 Wracam do środka do restauracji i widzę ubranego w szary płaszcz Mike’a, jakby gotowego do wyjścia. Podchodzi do mnie i mówi, że zapłacił za wszystko, także możemy wracać. Nie kryję złości podczas drogi powrotnej do firmy, jednak Mike nie daje za wygraną i nie przyjmuje moich pieniędzy.
 Do dwudziestej pierwszej siedzę przy biurku z zapaloną lampką i odwalam najnudniejszą robotę jaka jest w tej firmie. Jednak Mike przyjaźni się z szefem mojego wydziału, Scottem. W windzie zdradził mi, że Scott planuje mnie awansować na sekretarkę szefa, gdyż Laura będzie przeniesiona do innego wydziału. Cieszę się z tej wiadomości, gdyż sekretarka to nie taka zła posada. Zawsze lepsza od papierkowej roboty.
 Po dwudziestej pierwszej przychodzi do mnie Scott i mówi, że jestem wolna. On sam jednak siedzi w firmie nie raz do dwudziestej trzeciej, z czego niekoniecznie zadowolona jest jego żona, jednak rozumie to. Zazdroszczę mu tego, gdyż Harry często ma pretensje o takie rzeczy, a sam nie przychodzi o umówionej porze.
 Wsiadam do auta i czym prędzej dojeżdżam do domu. Wchodzę do mieszkania i zdejmuję szpilki i płaszcz oraz szalik, który wieszam na wieszaku i idę do kuchni. Zaparzam sobie kolejną kawę i idę do salonu. Biorę gazetę i siadam na kanapie. W mieszkaniu panuje głucha cisza słychać tylko siorbanie kawy i odgłos przerzucanych kartek gazety, która i tak nie napisała nic ciekawego. Odkładam ją na stolik wraz z kubkiem i idę do łazienki. Zamykam drzwi i rozpuszczam włosy, oraz zmywam makijaż. Nalewam ciepłej wody do wanny i szybko wchodzę do niej, by ogrzać ciało. Powoli wchodzę do wody, która rozpala moje ciało. Siadam w wannie i leżę bezczynnie z uśmiechem na twarzy. Nim się orientuję mija godzina i woda robi się coraz chłodniejsza. Z niechęcią wychodzę w wanny i otulam się ciepłym ręcznikiem, włosy spinam wysoko. Wychodzę z łazienki i idę do sypialni mojej i Harry’ego. Odpalam laptopa i wchodzę na twittera. Widzę, że ludzie piszą do mnie, oraz, że liczba obserwujących mnie wzrasta. Uśmiecham się i piszę ‘Ciężki dzień wreszcie dobiega końca. Teraz tylko do łóżeczka, a jutro kolejny dzień pracy ;)xx’ po czym wysyłam tweeta i zamykam laptopa. Podchodzę do szafy i wyciągam z niej piżamę składającą się z krótkich czarnych spodenek i białej koszulki z małpką. Nakładam ją na siebie i idę odnieść ręcznik do łazienki. Przy okazji zabieram stamtąd telefon i patrzę na wyświetlacz. Żadnych wiadomości, lub nieodebranych połączeń, a zegarek wskazuję wpół do dwunastej. Zaczynam martwić się o Harry’ego, jednak oczy bardzo mi się kleją więc idę do łóżka. Wkładam telefon pod poduszkę i kładę na niej głowę.
 Zasypiam.
 Budzi mnie dźwięk przekręcania kluczyka w zamku. Dziwię się, że tak krótko spałam, jednak gdy zerkam na telefon widzę godzinę piątą. Marszczę czoło i niezdarnie wychodzę z łóżka. Narzucam na siebie szary sweter i podchodzę do drzwi. Widzę jak wchodzi Harry. Dziwi mnie fakt, że wrócił tak późno.
 - Czemu dopiero teraz wróciłeś? – pytam się – Miałeś wrócić później, fakt, ale nie wspominałeś, że będzie to piąta nad ranem.
 - Wspominałem też, że nie musisz na mnie czekać – warczy.
 - Spałam, ale mnie obudziłeś. Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Czemu tak późno wróciłeś?
 - Czy ty wszystkiego musisz się czepiać?! Nie rozumiesz, że jestem w jednym ze sławniejszych zespołów i kariera jest dla mnie najważniejsza?! – podnosi na mnie głos.
 - Ważniejsza ode mnie?
 Tutaj Harry urywa na chwilę jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. Nic nie mówi przez dwie minuty, co daje mi do zrozumienia wiele.
 - Dobrze. W takim razie skoro stoję na drodze do twojej kariery, usunę się z niej. Zapomnij, że w ogóle mnie poznałeś. – rzucam mu i idę po walizkę do pokoju i pakuję do niej rzeczy, ubieram się w jakieś pierwsze lepsze ubrania i wychodzę z domu trzaskając drzwiami.
 Harry nawet nie idzie za mną. Jestem sama. Wchodzę do samochodu i opieram głowę o kierownicę. Po policzku płynie mi łza bezsilności.
 Co ja ze sobą zrobię.

____________________
Omomomom ♥. Sylvia się jara ^^.
Agnes moja idiotka spadła mi jak grom z jasnego nieba :*. 
Zuzka nic nie piszę na razie - nie wiem dlaczego 
Syśka jest przez nas molestowana żeby coś napisała.
A ja ? nie mam pomysłów. Chyba tyle sama pisałam i się nie co wyczerpałam. Mam nadzieję że wkrótce wrócę :* 
http://ziall-story-sylviaa.blogspot.com/ -  moja opowiadanie o Ziall'u. Już 3 rozdział ! 
http://magiclife-magiazycia.blogspot.com/ - opowiadanie Agnes ♥__

2 part tego imagina po 4 kom.! :*
BUŚKA !

czwartek, 2 sierpnia 2012

Krótki imagin z Louis'em


- Czego szukasz ?
Usłyszałaś jego głos. Nie odwracając się cicho jęknęłaś : „szczęścia”.
- Hym ?
- Nie twoja sprawa
Odwróciłaś się do niego i posłałaś chłopakowi sztuczny uśmiech.
- [T.I] przestaniesz ?! Staram się ratować to małżeństwo !
Krzyknął a ty tylko przewróciłaś oczami.
- Myślisz że ja nie chce ?!
Również podniosłaś głos. Chłopak wbił wzrok w podłogę. Ty zdenerwowana całym zajściem poszłaś do sypialni. Przebrałaś się w miętową sukienkę, podkręciłaś włosy. I zaczęłaś się malować. Właśnie używałaś różu do policzków muszą się przy tym uśmiechnąć.
- I tak powinno być zawsze
Po raz kolejny usłyszałaś jego głos. Spuściłaś głowę a do oczu naleciały ci łzy. Co się z wami stało ?. Jesteście razem od 3 lat a od roku musicie udawać zakochaną parę.  Poczułaś jego ciepłe dłonie na swoich biodrach.
- Co się z nami stało [T.I] ?
Spytał siadając za tobą oplatając swoje ręce ciaśniej wokół twojej talii.
- Też chciała bym to wiedzieć.
Spojrzałaś w odbicie lustra.
Jego twarz przy twojej twarzy. Brak uśmiechu. Brak iskierek w waszych oczach. Łza spływająca po jego policzku robiąca nie widoczny ślaczek na jego policzku.
- Morze przez Eleanor
Powiedziałaś po chwili ciszy. Chłopak spojrzał na ciebie i odwrócił tak abyś była naprzeciwko niego. Wasze wargi były niebezpiecznie blisko. Wasz wzrok był inny.
Chłopak zbliżył się do ciebie i musnął twoje usta. Odsunął się i powiedział „ Między nami nigdy nic nie było. Tylko ty jesteś dziewczyną którą kocham”
Po tych słowach wpiłaś się w jego usta. Języki toczyły bitwę. Przymknęłaś oczy. Nagle poczułaś że Louis odsunął się. Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś że chłopak się uśmiecha.
- Dziękuję
Powiedziałaś po chwili. Chłopak nie wiedząc o co chodzi patrzył na ciebie oczekując odpowiedzi.
- Za co ?
- Za to że w końcu jesteś
Uśmiechnęłaś się i oplotłaś ręce w okuł jego szyi. Twarz włożyłaś w splecenie ramienia i karku.
Żyłaś jego dotykiem. Jego zapachem. Po prostu kochałaś…

________
Sylvia 
Nie miałam pomysłu a wiem że tamtego imagina nikt już nie skomentuje bo jest dziadowy ;/
true story -,-.
Eh... + nie mam jakoś pomysłów na imaginy na razie :(. Dlatego chyba na razie chce odejść, ale cały czas będę pisała blog o Ziallu ;> : http://ziall-story-sylviaa.blogspot.com/
To na tyle możecie skomentować tego imaigna i napisać z kim następny może coś mi przyjdzie do głowy ;>
pa :*

środa, 1 sierpnia 2012

info *-*

Heeej tu Sylvia. Domyślam się że nie przepadacie za tym jak piszę więc tak tu jest blog. bromance o Ziallu ;>
http://ziall-story-sylviaa.blogspot.com/2012/08/rozdzia-1.html
Jest 1 rozdział ;).
I nie wiem czy stąd <że z bloga> tego nie odejść. Narazie się nad tym zastanawiam ;). Została by Zuzka i Syśka ;).
No nic...
pożyjemy zobaczymy ...
To na tyle wchodźcie na bloga i komutujcie ;*

Imagine z Zaynem cz. 2

Link do poprzedniej części...
Tuż po tym jak wypaliłaś papierosa usiadłaś w pokoju przed telewizorem i myślałaś o Zaynie... Nagle przyszedł SMS od nieznanego numeru.
*Hej kochanie :* co tatuś mówił? Zayn*
*Wkurzył się  i to pożądanie...*
*Przepraszam to przeze mnie*
*Noooooo XD ale wybaczam :***
* Wiem :* co dziś robimy?*
*Ja albo posłucham tatusia i bd w domu -.- albo wyjde gdzieś*
*No to zapraszam na kolacje*
*Ok gdzie?*
*Niespodzianka*
*Wredny jesteś :P*
*Wiem... przyjdę o 18.00*
* A właśnie ty tu mieszkasz?*
*Tak... ciężko sie było domyślić?*
*Nawet nie wiesz jak x.x*
*Nie ważne XD bd o 18.00*
*Ok*
Po skończonej rozmowie zaczęłaś się ubierać bo była już 15.00 (postawiłaś na to) poszłaś się uczesać w (kucyk).
O 18.00 wyszłaś z apartamentu. Pod drzwiami stał już chłopak. Poszliście do parku chodziliście i długo rozmawialiście... Później poszliście do 5gwiazdkowej restauracji...
Ty: Zayn jak to możliwe że cie na to stać?
Z: No wiesz... pracuje :D
Ty: Gdzie?
Z: Noooo...
Ty: Noooooo
Z: Jestem w zespole "One Direction"
Coś ci świtało ale nie znałaś do końca tego zespołu..
Z: Jak już znasz moją tajemnicę to jutro do mnie przyjdziesz i poznasz moich przyjaciół <:D>
Ty: Serio? Jakoś dziwnie będzie....
Z: No trudno już nie masz wyboru...
Ty: No ok
Gdy zjedliście posiłek Zayn zabrał cię do hotelu... Gdy weszliście do pokoju Zayn otworzył wino i zaczęliście długo gadać po czym Zayn pocałował cię.
Z: Kocham cię wiesz?
Ty: Wiem
Zayn zaczął cię całować... namiętnie i bardziej namiętnie aż w końcu zaczął powoli zdejmować ci bluzkę... Tak zrobiliście to... on był bardzo delikatny bo wiedział że to twój pierwszy raz (na trzeźwo XD)
Rano obudził cię telefon to twój ojciec... nie odebrałaś ale ubraliście sie i poszliście do domu mulata. Mieszkał z 4 kolegów. Gdy weszłaś chłopcy przywitali cię z uśmiechem i wciągnęli do rozmowy. Poszliście na balkon z mulatem żeby zapalić a gdy wróciliście stwierdziłaś że musisza iść do domu. Weszłaś tak cicho że ojciec cie nie usłyszał... z resztą był w sypialni z nową dziewczyną, domyśliłaś sie co tam robią, więc poszłaś do pokoju.
Rano gdy się obudziłaś zemdliło cię... To pewnie ta kolacja Zayna. Ojciec siedział przy stole i pił kawę.  Wyszłaś z pokoju i przeszłaś obok niego, a on nie wytrzymał i zaczął krzyczeć że ma cie dość wybiegłaś z domu i pobiegłaś na plaże.... Zobaczyłaś że chłopcy idą niedaleko... nie chciałaś żeby cię zobaczyli w takim stanie... Byłaś zapłakana.... niestety Zayn cie zauważył...
Z: Hej kotku co jest
Ty: Nie nic...
Uśmiechnęłaś się i zaczęłaś ocierać łzy...
Z: Wiem że coś jest na rzeczy.... MÓW!
Ty: Nic sie nie stało...
Z: Przecież widzę...
Ty: Chodzi o ojca... jak chciałam wyjść z domu krzyczał do mnie że jestem mu nie potrzebna...
Z: Kotku na pewno zrobił to w nerwach...
Ty: Sama nw Zayn.
Z: Wracasz na noc do domu...
Ty: No tak a co mam zrobć?
Z: Zostaniesz u nas...
Ty: Nie to głupie...
Z: Hej... nocujesz dziś u nas...
Ty: Zayn nie!
Z: Dlaczego?
Ty: Bo nie... nie chce cie wykorzystywać....
Z: Nie wykorzystujesz... nocujesz i koniec..
Ty: Zayn.
Z: Nie chce słyszeć słowa sprzeciwu jasne?
Ty: Zayn!
Z: Chodź idziemy do mnie!
Wymiękłaś... nie miałaś siły się z nim kłócić...
Poszliście do niego... ale do innego domu. Był to domek niedaleko plaży...byłaś zmęczona i od razu poszłaś spać... Zayn siedział jeszcze z chłopakami...
Gdy się obudziłaś znów zwymiotowałaś... Zayn przyszedł do cb i sie zaczął o wszystko wypytywać, a potem zaniósł cię do łóżka. Poszłaś znów spać ale gdy się obudziłaś bardzo bolał cię brzuch... poszłaś do toalety i przypomniałaś sb że powinnaś mieć już miesiączkę... Chłopcy pojechali na nagranie płyty a ty zostałaś sama choć Zayn nie chciał cię zostawić... poszłaś do apteki i kupiłaś test ciążowy... Poszłaś zrobiłaś go i... najwidoczniej okres się spóźniał a ty byłaś chora na grypę żołądkową bo test na szczęście wyszedł negatywnie... Wyszłaś z domu i złapałaś taksówkę do domu... pokierowałaś kierowcę w stronę domu aż tu nagle. Poczułaś ból... tak 2 samochód wjechał w was... nic ci się na szczęście nie stało ale na wszelki wypadek wzięli cię do szpitala na badania... Gdy wypuścili cie z gabinetu zobaczyłaś... swojego ojca i chłopaków... ojciec podbiegł do cb i cie przytulił
T.T.: <T.I.> Tak się martwiłem!
Ty: Teraz to sie martwiłeś a 2 dni temu krzyczałeś że mnie nie chcesz znać...
T.T.: <T.I.> Dobrze wiesz że to było w nerwach... nigdy bym do cb tak nie powiedział... kocham cie skarbie... jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu...
Ty: Yhym a mówisz tu żebyś nie wyszedł na tyrana przed tymi ludźmi...
T.T.: Nie <T.I.>... jeśli tak to porozmawiamy w domu... ale teraz proszę cie wróć ze mną do domu... teraz idę do lekarza wypytać sie o wszystko...
Z: No to teraz ja...
Chłopak przytulił cię i pocałował.
Z: Dlaczego od nas poszłaś? Wiesz mogło ci sie coś stać!?
Ty: Co wy sie zamieniliście...? Ty teraz będziesz wrzeszczał a on będzie sie nade mną rozczulał!?
Z: <T.I.> Co ci jest?
Ty: Nic Zayn ale źle sie czuję...
Z: <T.I>
Ty: Przepraszam... obiecuje ci że zobaczymy sie jutro ok?
Z: Ok jak chcesz...
Przyszedł ojciec i zabrał cię do domu...
*****
Ja wiem że każdy myślał że ja bd opisywać +18  XD ale  nie potrafie... aż tak zboczona nie jestem xD
Buhahahahhaah mam zaciesz na ryju taki że hej xD
Dzięki za te komentarze <3... myślałam że nikt nie skomenci -.- a tu prosze :D
To może teraz po 5 lub więcej jeśli macie ochotę?? XD
Aaaaa no i jeszcze... nie ma tyle weny żeby myśleć o paru imaginach więc piszcie który kończyć:
-Imagine z Zaynem... (ostrzegam-chyba będzie długi :D)
-He takes your hand, I die a little...
-Love you
-Harry forever (imagin wieloczęściowy opowiadający dalszą część Harrego i ja... jeszcze go nie napisałam ale mam pomysł... )
Zuzka :*