Harry

piątek, 10 sierpnia 2012

Lepiej późno niż później - part 2 ~ by Agnes


Budzę się z głową opartą na kierownicy. Patrzę na zegarek i widzę godzinę siódmą. Powinnam być już w pracy, jednak nie mam siły by tam jechać. Dzwonię do Scotta i usprawiedliwiam się rzekomą gorączką i bólem głowy. Scott łapie to od razu i życzy mi powrotu do zdrowia. Rozłączam się i myślę gdzie by pojechać. Nagle przypominam sobie o dzisiejszym spotkaniu z Louise. Szybko włączam silnik i pędzę w kierunku domu siostry.
 Piętnaście minut później stoję na ganku z wielką walizką i drżę z zimna, jednak nie mam odwagi zapukać. Prawdopodobnie gdyby nie mąż Louise, James nie wyszedł z domu, nadal stałabym tam, a może nawet i zamarzła. 
 - [T.I]? Co ty tutaj robisz? Wejdź do środka, zaraz zamarzniesz! – krzyczy i wręcz siłą wpycha mnie do środka.
 Wchodzę do holu, a James odkłada walizę przy ścianie i zaprasza mnie gestem dłoni do salonu. Powoli podążam za nim i siadam na kanapie, zaś on rozpala ogień w kominku, przez co moje ciało bardzo powoli się ogrzewa. 
 Nagle słyszę kroki. Odwracam wzrok i widzę Louise schodzącą po schodach. Uwagę przykuwa jej brzuch. Jest większy niż zwykle. Dopiero po chwili dociera do mnie ta informacja. Louise znów jest w ciąży! Wstaję z kanapy i podbiegam do starszej o siedem lat siostry i mocno ją przytulam. Ona odwzajemnia gest i pyta się mnie.
 - Miałaś przyjechać po pracy, czyli wieczorem. Zaraz czekaj! Ty jesteś zmarznięta! Zaraz zaparzę ci kawy, a ty idź pod prysznic – Louise na chwilę znika, po czym pojawia się z szerokim bawełnianym swetrem i długimi spodniami w rękach, które są już na nią za małe –Weź to i się w to przebierz. Miałam ci to dzisiaj dać, tak jak wiele innych rzeczy. A teraz wskakuj pod prysznic ja zaparzę kawy i wszystko mi opowiesz.
 Nie zdążam wymamrotać słowa, a Louise wpycha mnie do łazienki. Odkładam rzeczy na blat i wskakuję pod gorący prysznic. Gdy moje ciało jest ogrzane, wychodzę i nakładam rzeczy od Louise. Wychodzę z łazienki i idę do salonu gdzie czeka na mnie Louise z wielkim kubkiem gorącej czekolady. Siadam koło niej i wbijam wzrok w syczący ogień.
 - Gdzie James? – pytam się po chwili.
 - Pojechał do pracy.
 Znów milczymy. Widzę po Louise, że chce się spytać co się stało, jednak nie może. Zbyt boi się, że zaleję się łzami. 
 - Śmiało, pytaj się – zachęcam ją. 
 - O co poszło z Harrym?
 Nie mówiłam nigdy Louise, że mamy problemy z Harrym, gdyż ona o tym wie. Gazety i portale plotkarskie mnie wyręczyły. Wzięłam głęboki oddech.
 - Nie będę opowiadać całej historii, bo to nie istotne. Harry powiedział, że kariera jest ważniejsza ode mnie. Więc odpowiedziałam, że nie będę już stała mu na drodze i odeszłam. Nawet nie poszedł za mną. Nigdy mu na mnie nie zależało – mówię łamiącym się głosem, jednak nie płaczę. 
 Czuję jak ramiona Louise obejmują mnie delikatnie, a jej głowa ląduje na moim ramieniu. Opieram swoją głowę o jej i siedzimy tak kilka minut, póki nie dochodzi nas krzyk małej dziewczynki z góry. Louise już wstaje, jednak mówię, że ją wyręczę, gdyż nie widziałam się z małą jakieś cztery miesiące. Louise niechętnie kiwa głową i pozwala mi iść do siostrzenicy. Wchodzę do jej pokoju i widzę małą dziewczynkę z czarnymi lokami z łzami w oczkach. Podchodzę do niej i biorę ją na ręce. Dopiero po chwili Annie orientuje się, że to nie jej mama, a ciocia.
 - Ciocia [T.I.]! – krzyczy i obejmuje mnie małymi rączkami.
 - Cześć malutka. Czemu płaczesz?
 - Snił mi się taki duuzy potwól i on zjadł ciebie i mamusie i tatusia – otarła piąstką łzę z policzka.
 - Ale to tylko sen, wiesz o tym? – kiwa głową – A jesteś głodna? Ciocia [T.I.] zrobi ci śniadanko.
 - Nalesniki z dzemem! 
 - Będą nalesniki z dzemem – przedrzeźniam ją i biorę na ręce. 
 Sadzam małą na krzesełku i zabieram się za robienie naleśników. W tym czasie Louise bierze prysznic. Po dziesięciu minutach wychodzi i widzi jak zabawiam Annie podrzucając naleśniki na patelni. Mała śmieje się i bije brawo, a ja co chwila uśmiecham się do niej i podaję naleśniki. 
 - Marnujesz się w tej pracy, siostrzyczko. Powinnaś pracować w restauracji – mówi Louise.
 - Może i masz racje, ale na razie nie mam zamiaru odchodzić z biura. Poza tym, niedługo mają mnie przenieść na stanowisko sekretarki szefa mojego działu. Jeżeli mi się nie spodoba, posłucham twojej rady, ale na razie, chcę jeszcze posiedzieć w firmie. Naleśnika? 
 Louise podaje mi talerz i nakładam jej dwa naleśniki. Zauważam, jak Annie brudzi się dżemem więc podchodzę do niej i wycieram jej buźkę i rączki. Mała śmieje się i przytula mnie, a ja daje jej buziaka w czoło.
 Po śniadaniu Louise zaczęła się bawić z Annie, zaś mnie zaczęło dopadać zmęczenie. Louise pokazała mi pokój w którym zazwyczaj nocują u niej goście i powiedziała, że póki co, mogę tam mieszkać. Podziękowałam jej mocno i położyłam się na łóżku. Momentalnie usnęłam.
 Siedzę w ogrodzie Louise i oglądam jej piękne krzaki pełne róż, plantacje bratków i fiołków, oraz krzewy cytrynowe. Wciągam nozdrzami zapach kwiatów, kiedy nagle słyszę krzyki dobiegające zza mych pleców. 
 - [T.I]? [T.I]! To ty! Tak się za tobą stęskniłem!
 Odwracam się i widzę Harry’ego biegnącego w moją stronę z bukietem najczerwieńszych róż, z nadzieją w zielonych oczach. Wstaję z ławki i wychodzę mu naprzeciw. Zatrzymuje się tuż przede mną i wręcza mi bukiet kwiatów, które kocham. Wciągam ich zapach i zamykam oczy.
 - [T.I.] wybacz mi, byłem głupi, że wybrałem karierę zamiast ciebie. Czemu doceniamy coś dopiero jak to stracimy? Nie wiem. Jednak wiem, że popełniłem największy błąd w życiu. Błagam, wrócisz do mnie?
 Stoję jak wryta, nie mówię nic, a w głowie kłębią się miliardy myśli. Biorę kilka wdechów i patrzę Harry’emu głęboko w oczy jak jeszcze nigdy wcześniej.
 - Harry, kocham cię. Zawsze tak było, zawsze tak będzie. Jednak ja nie mogę ci na to pozwolić. Nie mogę do ciebie wrócić. Jaką mam gwarancję, że mnie znów nie zranisz? Że nie przestawisz znów kariery nade mnie? Nad nas. Jak znów zaczniemy się kłócić? Harry, zależy mi na twoim szczęściu, a ze mną taki nie będziesz. Pokazał nam to nasz związek. Oboje nie byliśmy szczęśliwi. Lepiej będzie jeżeli odejdziesz, ułożysz sobie życie z inną. Uwierz mi – mówię.
 Patrzę ze łzami w oczach na Harry’ego. Widzę, że też zaczyna płakać. Chcę go przytulić powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, jednak on się ode mnie oddala. Próbuję go złapać za rękę, podbiec do niego, jednak to nic nie daje. Świat wiruje, jest niewyraźny. 
 Budzę się z krzykiem i potem na czole. Rozglądam się po pokoju i orientuję się, że to był tylko sen.  Harry nie wrócił, nie przeprosił. Ocieram pot z czoła i słyszę jak po schodach pędzi Louise. Wchodzi do pokoju i szybko siada koło mnie na łóżku. Patrzy na mnie z troską w oczach, a ja powoli uspokajam oddech. 
 - Wszystko dobrze?
 - Tak. A ty jak się czujesz? I jak dziecko?
 - Domyśliłaś się – szepcze – dobrze. Lekarz mówi, że możliwe, że to będzie dziewczynka. Ale w czwartym miesiącu nie da się aż tak wiele powiedzieć. Muszę poczekać jeszcze miesiąc, dwa żeby wiedzieć dokładniej, jednak jak wiesz, nie zawsze lekarze mają rację. W przypadku Annie mieli, jednak nie wiem jak będzie teraz.
 - A jakby to był syn, jakby miał na imię. A córka?
 - Syn byłby Peter, a córka Suzy. 
 Kiwam głową z uśmiechem i kładę się na łóżku. Louise wychodzi z pokoju, jednak zostawia otwarte drzwi. Po chwili wychodzę z pokoju i schodzę na dół. Widzę Jamesa czytającego gazetę w salonie, zaś Louise zaczęła gotować obiad, a mała Annie bawi się sama ze sobą lalkami, jednak nie sprawia wrażenia, że jej to przeszkadza. Podchodzę do Jamesa i siadam koło niego.
 - Chcesz poczytać? – pyta mnie z troską.
 - Tak, poproszę. 
 James podaje mi gazetę, a sam idzie do kuchni pomóc żonie przy obiedzie. Odwracam się i patrzę jak razem wyglądają. Są szczęśliwi, pełni życia, nie to co ja. Wracam z powrotem do gazety i patrzę na nagłówek. ‘Harry Styles wolny?! Gdzie się podziewa [T.I.] [T.N.]?!’ 
 - Co za ścierwo! – krzyczę i rzucam gazetą w kąt. 
 Czuję na sobie spojrzenie Louise, Jamesa i nawet Annie, jednak mam to gdzieś. Ubieram kozaki i płaszcz, zakładam rękawiczki i szalik i wychodzę z domu siostry. Louise wie jaka jestem i wie, że jak coś mnie denerwuje, potrzebuję chwili dla siebie, chociażby spaceru. 
 Idę ścieżką w stronę lasku, koło którego mieszka moja siostra z mężem. Widzę reporterów, którzy robią mi zdjęcia, jednak mam to głęboko gdzieś. I tak już cały świat wie, że Harry Styles nie jest z [T.I.] [T.N]. Idę przed siebie, jednak widzę, że zaczyna się ściemniać, a nie mam zamiaru siedzieć w ciemności sama w lesie. Zawracam w stronę domu i po dwudziestu minutach jestem u siostry. 
 - [T.I.] pomożesz mi z Annie? – słyszę od progu głos Louise.
 - Jasne.
 Co jak co, ale przy małej mogę pomagać nawet i dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Ta dziewczynka jest małym aniołkiem. Zawsze grzeczna, dobrze wychowywana. Maniery ma na sto procent po Louise, która też była grzeczna, zaś ja? Ja byłam wybuchowym, niegrzecznym bachorem, który tylko przynosił wstyd rodzicom. Jednak Louise zawsze mnie broniła, dlatego też mam do niej wielki szacunek oraz dług wdzięczności. 
 Podchodzę do Annie i zaczynam się ją karmić zupą jarzynową. Mała śmieje się i wygłupia, ale i przy okazji zajada. Mimo wybuchowego charakteru, mama, tata oraz Louise zawsze mi mówili, że byłabym świetną matką, bo tylko do dzieci mam cierpliwość. Louise często mi mówiła, że zazdrości mi takiego podejścia do dzieci. 
 Do wieczora bawiłam się świetnie w towarzystwie siostrzenicy i jej rodziców. Bawiliśmy się, a gdy mała zasnęła w popołudniu oglądaliśmy zdjęcia i filmy za czasów młodości mojej i siostry, ale także i za czasów małego Jamesa. Muszę przyznać, wyglądał przeuroczo. Czarne włosy, które odziedziczyła po nim Annie, blada cera i zielone oczy niczym szmaragdy. Zaś Louise? Lokowana blondynka, o niebieskich oczach, takich jak Annie. 
 Zasnęłam szybko. Życie wykańcza. Szczególnie takie.
__________________________________
Sylvia
Następny po 4 kom :3
Pamiętacie jak was prosiłam co macie zrobić jak Syśka coś napiszę ? :)
Dajemy dajemy dajemy kom ! ♥
+ Coś mi się wydaje że pomysły m

4 komentarze: