Harry

sobota, 7 kwietnia 2012

Część piąta: Harry i ja

Link do poprzedniej części ;)
No i nadszedł ten dzień. Był 14.06.12r. To właśnie 17 lat temu urodziłaś się. Obudziłaś się o 12.00 między Kamilem, a Konradem. Nie lubiłaś świętować swoich urodzin więc nic nikomu nie mówiłaś.
Ol: Śniadanie!!!
Ty: Idziemy!!!
Tym właśnie sposobem obudziłaś chłopaków.
Ka: Co dziś robimy?
Ty: Ja się umówiłam z kolegą więc…
Ol:uuuuuuuuuuuu
Ty: Z kolegą.
Ka: O której?
Ty: Za… pół godziny idę się szykować.
Ka: Jasne.
Ubrałaś się w niebieską bluzkę, błękitne trampki, czarne rurki(wszystkie rzeczy należały do Sandry), swoją kurtkę i ukochaną czarną ręawiczkę którą ZAWSZE nosiłaś na lewej ręce <sory że wcześniej o tym nie napisałam>. Sandra bardzo chciała cię umalować więc już się zgodziłaś, ale pożałowałaś bo zrobiła ci strasznie widoczny make-up, musiałaś wyjść już z domu, bo zauważyłaś samochód Hazzy.
Ty: Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
H: Mam swoje sposoby i witam cię serdecznie w ten słoneczny dzień
Ty: Co robimy??
H: Zabieram cię w 3 niesamowite miejsca.
Ty: Ok, mam się bać??
H:Możesz zacząć…
Ty:Acha
Po 20 minutach byliście na miejscu w ......restauracji.
Ty:Zabrałeś mnie na obiad? To, to niesamowite miejsce?
H: Tak, ale będziemy sobie sami musieli ten obiad zrobić.
Ty:Acha
Przebraliście się w fartuchy kucharskie i zaczęliście gtować. Zrobiliście twoje ulubione naleśniki z owocami. Leżeliście na kocu w ogrodzie. Zjedliście. Była godzina 15.30.
H: Idzemy?
Ty: Gdzie?
H: W drugie miejsce.
Ty: To znaczy??
H: Dowiesz się w swoim czasie.
Ty:No hej! Dobra choć...
Wyszliście i po chwili byliście na miejscu.
Ty:Sklep?
H: Tak.
Ty: I to ten najdroższy w mieście...
H: O kase się dzisiaj nie martw.
Ty: Jasne....
H: No tak, choć...
Hazza wziął cię za rękę, ty się trochę zdziwiłaś, ale on sobie nic z tego nie zrobił...
H: Dobra, mamy cały sklep dla siebie, jest tylko kasjerka i ochrona. Ja wybiore coś dla ciebie a ty coś dla mnie co ty na to??
Ty:Ok.
H:Temat.... impreza.
Ty:Ok.
Wybrałaś dla Hazzy czarne spodnie, niebieską bluzkę i szarą marynarkę. Buty miał granatowe i do tego srebrny naszyjnik. Poszłaś do przymierzalni aby mu to dać  zobaczyłaś swoje rzeczy < klik> i <klik>  miałaś jeszcze do tego czarny żakiet i srebrną biżuterię.
Stanęłaś jak wryta.
Ty:Żartujesz?? Różowe??
H:Złe?
Ty: Różowe?
H:Złe??
Ty: Jejku...
H: No cóż teraz już to musisz przymierzyć...
Ty: ej gdybym wiedziała to bym ci wybrała coś gorszego...
H: To dobrze że nie wiedziałaś
Gdy się przebraliście poszliście się przejść po sklepie w tym co mieliście na sobie... ty oczywiście miałaś na sobie swoją ukachaną rękawiczkę. Wróciliście do przebieralni i spostrzegłaś się że nie ma waszych ubrań.
Ty:Hej, gdzie są nasze ubrania??
H:yyyyyyy, nie wiem.
A gdzie jest kasjerka albo ochrona?
H:Nie wiem, ajajaj jest już 19.30 musimy już iść choć szybko.
Ty: Harry, ale tak?
H: No cóż... ślicznie wyglądasz choć.
Przyjechaliście na plaże i poszliście na molo.
H: Chciałem ci tu coś powiedzieć...
Ty:Co??
H: Że ja...no tego... ja cię...
************************
No cóż trochę krótki i wgl ale jak się kończy.... mam nadzieje że się spodoba.
Zuzka

2 komentarze:

  1. faajneee !!! tylko wurzyłam się na koniec xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń